Zostać Mistrzem Wodnych Pokemonów - (Pierdziałka)

-Dobra, okej, po co te nerwy?
Wsiadł na Flygona i odleciał. Zostawił cię samą, pogoda się uspokoiła a nic nie wskazywało na to że jesteś w Johto, w głębi wyspy widzisz jaskinię, ze środka wyleciał Zubat i poleciał gdzieś w dal. W oddali morza widzisz jakiś statek wycieczkowy, żółto zielony, z jego pokładu słychać było muzykę i radosne głosy. Widać było że statek wypłynął prosto z portu, na boku miał napisane że transportuje z Hoenn do Kanto. Jakaś tajemnicza siła ciągnęła cię w głąb wyspy, widzisz jak znad palm unosi się dym, a gdzie tym tam i ludzie.

Postanowiłem olać dym i dostać się na statek. Pobiegłem w stronę morza i wypuściłem Seela.
- Mały, płyniemy w kierunku tamtego statku. Wejdziemy po kotwicy na górę i tam zapłacimy za bilet. Jeżeli to jest Hoenn to jesteśmy bardzo daleko od naszego celu. Z Kanto jest rzut beretem do Johto, do którego zmierzamy i nie możemy się spóźnić na Puchar Wirów. Także postarajmy się i gnajmy czym sił w Twoich płetwach. Dasz radę mała.

-Seel! El!
Odpowiedział wesoło Seel i zaczął płynąć w stronę statku, nagle coś szarpnęło Seela i ten przypadkiem puścił ciebie, tajemniczy Pokemon odpłynął zostawiając w płetwie Seela swój ząb.
-Seel :-(  ?
Spojrzał pytająco stworek, jego płetwa krawiła, po jakimś czasie dopłynąłeś na statek gdzie rzucono tobie linę.
-Co tu robisz na samym środku wody, zdala od lądu, od Hoenn? Tu jest bardzo niebezpiecznie, żyje tu stado mocno wyrośniętych Sharpedo. Masz szczęście że cię nie zjadły.

Szczęśliwy, ze dotarłem na statek wyjąłem z ogona Seel ząb i zawróciłem go do balla. Potem nie słuchając dalej marynarzy pobiegłem do Centrum Pokemona i tak oddałem wszystkie moje stworki z naciskiem, by dokładnie przyjrzeć się foczce. Była moim starterem i potrzebowała w tej chwili specjalnego traktowania. Sam potem idę poszukać jakieś jadłodajni a potem jakiegoś sklepu. Może uda mi się kupić coś fajnego i niedrogo.

-Nic Seel nie jest i od jutra może brać udział w walkach, musi trochę wypocząć.
Widzisz mały sklep z różnymi wodnymi Pokemonami, na ladzie było akwarium w którym spokojnie pływał Mudkip, Magikarp, Tentacool i małe terrarium z trzema malutkimi Treecko. Na suficie sklepu wisiał spokojnie Zubat. Za sklepem była jadalnia, dzisiejsze danie dnia to Magikarp z ziemniakami oraz Rosół z Cambuscena. Wpadł na ciebie jakiś trener.
-Oj, przepraszam, jestem Erick i jestem z Kanto, moja mama jest liderką sali, to po niej dostałem imię, co powiesz na walkę?
Obok niego stał Abra co mogło wskazywać że trenuje Poki psychiczne.

Postanowiłem, że zakupię Magikarpia od handlarza. Najpierw jednak zeskanuje go Pokedexem by zobaczyć czy dużo mu brakuje do ewolucji. Jeżeli więcej jak dwa poziomy to go nie kupię bo za dużo z nim roboty.
Wtem pojawił się chłopak. Śmiałem twierdzić, ze jest synem Erici, trawiastej liderki.
- Niestety nie mogę z Tobą walczyć bo moje Pokemony są w PC na leczeniu - odpowiedziałem i puściłem mu oczko. Był całkiem przystojny i chciałem poderwać tego tępego mięśniaczka.

Na twoje nieszczęście temu Magikarpowi bardzo daleko do stania się Gyaradosem, ma on tylko 10 poziom, więc bardziej jest to towar, który złapali przy okazji albo jako składnik do jakiejś potrawy. Nie dodałby ci siły bitewnej.
Erick jednak myślał nad tym, jak dalej cię namówić do zmiany decyzji odnośnie walki
- Ale ten rejs jest taki nudny.. Masz może jakiś pomysł na to, co możnaby tutaj zrobić ?

Już ja miałem kilka pomysłów na zajęcie się na tym statku. Szybki numerek w schowku na detergenty. BDSM w kajucie. Spanking w łodzi ratunkowej...
- Nie wiem, nie obszedłem jeszcze nawet ćwierci statku. Wiem tylko gdzie tu jest PC i moja kajuta. A Ty co trenujesz poza Abrą? I co Cię sprowadza do Johto, na Wyspy Wiru? Ja zamierzam wziąć udział w Pucharze Wiru i go oczywiście wygrać. Nie liczy się dla mnie nic więcej.

- Jesteś bardzo ambitny jak na kogoś tak drobnego, jak ty (porównując z Erickiem, jesteś taki).. A ja po prostu podróżuję by jak najlepiej wyćwiczyć moje pokemony. Nie chcę za bardzo zastępować mojej matki jako lider sali, wolę podróżować i poznawać nowy ludzi - Podczas całej kwestii chłopak nie spuszczał z ciebie wzroku.. Może i jemu się ty podobasz.
- Tak cię zaczepiłem.. Co powiesz, żebyśmy się czegoś napili ?

Ta. Napaleniec. Mało ciekawa opcja. Nie wiem czy chciałem brnąć w taką relację bez żadnych uczuć. Bądź co bądź byłem romantykiem i potrzebowałem adorowania, długiej gry wstępnej i innych tego typu rzeczy. Nie byłem typem człowieka który wskakuje do schowka na miotły z każdym facetem spotkanym na korytarzu.
- Możemy iść na basen - wypaliłem w końcu. Basen to coś po środku ostrego seksu i chodzenia na randki.