Arena [Róg obfitości]

Próbuje się otrząsnąć z całych sił, a jeśli mi się to uda to mówię do Buizela:
- Buizel szybko użyj zamieci na Aquariusie i zamróź jego twarz! Następnie szybko zamróź nogi Lirodendrona! Przed tym szybko zaatakuj ciosem dźwiękowym Butterfree! Przeciwnik nie kazał mu uniknąć ataku, a jak się pośpieszysz to może nam się udać! Staraj się atakować przeciwników tak, żeby uniemożliwić im chodzenie, a jeśli moja śmierć będzie pewna to postaraj się utrudnić im wszystko! - Mówię. Ja sam próbuje rzucić maczugą w głowę Liriondendrona. Jeśli mi się to nie uda to zanurzam się pod wodą i próbuje rozerwać sieć, a kiedy Aqua podejdzie po prostu będę z nim walczył. - Buizel pamiętaj, żeby atakować też Duckletta jeśli on będzie próbował atakować mnie, lub Ciebie! W końcu... jeśli trafię Lira to Aqua będzie widoczny i ataki Buizela trafią! Jeśli mi się wszystko uda w co wierzę to uciekam jak najdalej się da na pustynię.

Oddalam się w kierunku pustyni po cichu, gdy zauważyłem męczenie biednego chłopaka przez dwóch silniejszych osobników, zacisnąłem dłoń w pięść i krzyknąłem:
-Jolteon zaatakuj ich piorunem! Szczególnie tego cholernego Liriodendrona i jego pokemona! Ich potraktuj podwójnie surowo! Butterfly też zaatakuj, bardzo mocno! Jednak niech twoim priorytetem będzie Liriodendron!
Jeśli tylko przeciwnicy skontrują pociągnę Jolta i ucieknę na pustynię, i tak to zrobie jak tylko jolteon zaatakuje.

Zmierzałem dalej w stronę gór. Gdy oddaliliśmy się dostatecznie daleko zeskoczyłem na ziemię i zabrałem jeden plecak.
- Weź reszte plecaków i znajdź nam jakąś kryjówkę w gôrach. Leć nisko by nie dać się zdmuchnąć i nie zgubić plecaków - powiedziałem do Xande, poczym zajrzałem do plecaka. Liczyłem na kilka shurikenów lub sztyletów do rzucania oraz na coś do jedzenia dla mnie i Xande, mała tarcza też się przyda choć jak trafię na coś innego to się nie obrażę.

Lugia oraz Shadic przenoszą się do wybranych przez siebie lokalizacji.
(4 plecaki z itemami dla shadica i 1 dla lugi. Zawartość przyśle wam na pw)

Po środku areny nadal trwa walka, Buizel robi co może aby ochronić swojego mentora, rozszalała się zamieć raniła wszystkich dookoła, niebyła jednak to ta siła, z którą zaczynali. Zmęczenie dało o sobie znać i choć ataki pokemonów sojuszu się nie przebiły, to broń dokończyła dzieła. Twym oczom (joker) ukazywała się powoli ciemność ostatnie co zobaczyłeś, to padającego na ziemię towarzysza oraz dzidę w brzuchu. Z oddali nadeszła pomoc, ale atak rozbił się o barierę dookoła namiotu, niema już czego ratować. A w tym czasie reszta uczestników schowała się gdzieś w okolicach namiotu.

- Osłaniaj mnie motylku, gdyby ktoś tu podszedł zaatakuj drania Siła umysłu a zaraz po tym Trującym pyłem - mówię do stworka i zaczynam szukać jakiś przydatnych rzeczy w namiocie. Na pewno potrzebuję łuku albo kuszy i strzał a poza tym jedzenia, picia i medykamentów. Gdyby jednak ktoś się do mnie przedarł biorę pierwsze lepsze ostrze, im dłuższe tym lepsze, i przebijam wroga na wylot.

-Cholerna magiczna osłona! Nosz (cenzura) nic nie idzie po mej myśli! Ale cóż trudno! Nie możemy się poddać chodźmy na tę pustynię!
Pokazałem Jolteonowi że na nas czas i wyruszyliśmy na piaszczyste bezkresy. Po drodze szukałem jakiejś broni, nawet ostrego kamienia, też mógłby pomóc.
Po chwili zdarłem z siebie ubranie i w pozycji czworonożnej, w takiej jakiej chodziłem we wczesnym dzieciństwie udałem się w dalszą trasę.

Chowając się za czym się dało, szukałam dyskretnie łuku lub broni miotanej, ewentualnie wolnego plecaka. Wolałam, żeby Chimchar został ze mną. Rozglądałam się, uważając, by niczym nie dostać i ruszyłam biegiem w stronę południa, jeżeli po dłuższym czasie nic nie znalazłam. Rozglądałam się uważnie - niektórzy pobiegli w tamtą stronę. Mając nadzieję, że nic nie stanie się ani mi, ani mojej małpce, rzekłam do niej w biegu.
- Trzymaj się blisko mnie. Jeśli wyczujesz zagrożenie, możesz atakować.

- Ducklett, Bąbelkowy promień na tą dziewuchę i jej małpę - wykrzyczałem komendę widząc Lizzy. Od razu przygotowałem swój oszczepem by zrobić z niej szaszłyk. Róg będzie naszą bazą.

Makrosek powoli opuszcza już strefę rogu obfitości, więc może przedostać się do kolejnej lokalizacji.

Walka w namiocie nadal trwa i choć pierwsza krew się polała sojusz chce jej więcej. Aquarius udał się w poszukiwaniu jakiejś lepszej broni, baza jest praktycznie ich, więc bez problemu wywrócił wszystko do góry nogami i zdobył upragniony łuk i 5 strzał. Lizzy padłą ofiarą Liriodendron'a i poleciała z powrotem do wody, jej pokemon ledwo się trzyma wody atak + wpadnięcie do wody, nie jest to zbyt przyjemne. Choć atak bezpośrednio trafił w skradającą się dziewczynę większość obrażeń przyjął jej pokemon który nie jest aktualnie zdolny do walki, choć jeszcze żyje. Lizzy została z niczym a wróg tylko czeka na jej potknięcie.

Naciągam strzałę na cięciwę i daję grot Butterfree by pokrył go pyłkiem Paraliżującym i Trującym a potem by odpędził je od nas za pomocą Podmuchu wiatru. Potem wymierzam strzałę w dziewczynę, najlepiej w klatkę piersiową i strzelam.