Gra Lucasa - luk1313'a

Pidgey patrzył na Ciebie ze zdziwieniem a kiedy rzuciłeś karmę nawet na nią nie spojrzał. Kiedy wymieniłeś nazwę swojego drugiego Pokemona spojrzał na Ciebie wzrokiem "a to nie było papu?". Cóz, zapewne to, zę wychowywał się w dziczy sprawiło, że jadł tylko żywca i teraz nie wie jak się odnieść do tych śmiesznych kosteczek, które mu dałeś. Zaczął je kopać jakby grał w piłkę nożną po czym podrzucał, obracał i robił inne figle.

-Dobrze Pidgey posłuchaj. Sewaddle i Caterpie to nasi przyjaciele. Wiem, że jesteś nieco szalony, ale to w tobie lubię. Chciałbym, abyś stał się silnym pokemonem.
Rozglądałem się w koło czy nie ma jakiegoś dzikiego pokemona by móc powalczyć.
-Chciałbym, abyś zawalczył z jakimś dzikim pokemonem, abyś nabrał doświadczenia.
W myślach doszedłem do wniosku, że jeśli Pidgey ewoluuje w Pidgeotto, to jego charakter lekko się zmieni, a poza tym. Podróżując u mojego boku, skosztuję innych smakołyków.
-Zjedz ten pokarm i ruszamy na jakiś sparing.
Uśmiechnąłem się do pokemona.

Pidgey znowu się na Ciebie spojrzał po czym znów luknął na rozsypany pokarm po czym podskoczył do Twojego paska i wypuściłem zakrwawionego Sewaddle i dalej zaczął go dziobać i obskubiwać z mięska. Widocznie bardzo mu smakowało. Robak nie miał już siły się bronić i leżał nieprzytomny. Prawdopodobnie zemdlał z bólu, w końcu miał na sobie bardzo nieapetyczne rany. Cóz, mięsożerności nie da się tak łatwo zwalczyć.

-Koniec tego!
Wrzasnąłem na Pidgey'a. Ponownie schowałem Sewaddle do pokeball'a.
-Pidgey zrozum to jest przyjaciel, tak jak ja i Pichu! Na tym świecie jest też inne jedzenie, niż żywy pokarm!
Wskazałem na krzaki.
-Na niektórych rosną jagody i sa bardzo smaczne, w sklepach są różne ciastka i krakersy dla pokemonów, a nawet jak będziesz chciał to kupie Ci coś z grilla.
Mam nadzieję, że pokemon zrozumiał co do niego powiedziałem.
-Jeśli znowu będziesz się tak zachowywał, to Pichu porazi Cię prądem. Chciałbym, abyś występował nie tylko w walka, ale też w pokazach i to właśnie z Sewaddle w zespole. A teraz wracaj do pokeball'a. Przywołam Cię, gdy znajdziemy Ci przeciwnika.
Schowałem Pidgey do pokeball'a i ruszyłem by znaleźć odpowiedniego przeciwnika dla mojego pokemona. Nadal moim celem był Growlithe!

Pidgey patrzył na Ciebie zniesmaczony. Następnie opowiedziałeś coś, co on uznał za totalne brednie. Kiedy chciałeś go cofnąc on wzniósł się w powietrze i odleciał zostawiając Cię samego. Chyba nie spodobały mu się Twoje groźby pod jego adresem.
Kiedy tylko otrząsnąłeś się po utracie Pokemona zorientowałeś się, ze Twój Sewaddle był nieprzytomny i miał wielką dziurę w głowie, z której Pidgey skubał mięso. To raczej nie wróżyło dobrze dla jego zdrowia.

-Pidgey!
Złapałem się za głowę. Co robić! No nic. Wkońcu Pidgey nie mógł zrozumieć, że Sewaddle to przyjacielski pokemon, choć troche leniwy. Czym prędzej ruszyłem do pobliskiego Poke Centrum, aby uleczyć mojego robaka. W głowie świdrowała mi myśl o moim utraconym Pidgey'ju. Jednak teraz liczył się tylko Sewaddle.
-Trzymaj się mały uratuję Cię.

Pobiegłeś przed siebie przez las chcąc dotrzeć do Pewter aczkolwiek trochę zbłądził a Sewaddle tracił cały czas krew. W końcu jednak dobiegłeś do miasta gdzie od razu udałeś się do Centrum Pokemona. Oddałeś Joy swojego Pokemona i usiadłeś w poczekalni oczekując jakiś wieści. Po jakiś 6 godzinach operacji dowiedziałeś się, zę stan Twojego Pokemona jest dobry, ale przez jakieś pół roku musi zostać tu w Centrum i zostanie Ci odesłany kiedy tylko wyzdrowieje i możesz ruszać w dalszą podróż.

-Dobrze więc, niech tak będzie.
Zasmuciłem się trochę, że Sewaddle tak długo nie będzie u mojego boku. Pozostało mi tylko jedno podróżować po Kanto, aż mój pokemon nie wyzdrowieje.
-Dziękuję i do widzenia.
Wyszedłem z Centrum i skierowałem się na Route 7, aby złapać Growlithe. Po drodze, moim celem jest znalezienie kolejnego Pidgey i oczywiście jego zdobycie.

Miałeś już zamiar iść w stronę góry Księżycowej kiedy ujrzałeś, że nadciąga w Twoim kierunku tuman kurzu. Kiedy był już bliżej dojrzałeś, ze to stado toczących się pokekamieni-Geodudów, Gravelerów i Golemów.
- Wiej! - krzyknłą chłopak, który biegł za nimi. Przy jego nodze biegł Vaporeon próbujący dogonić stadko. Zacząłeś uciekać ale stworki toczyły się jak szalone. Przemknąłeś koło lasu Virdian okrążając go i w ońcu ujrzałeś wybawienie - wejście do jaskini.

Postanowiłem szybko wbiec do jaskini. Szalone przygody ostatnio mnie spotykają. Przy sobie mam zaledwie dwa pokemony, ale musiałem wejść do jaskini, aby przeczekać atak kamiennych pokemonów. Cel pozostawał ten sam: Pidgey i Growlithe. Ale skoro jestem w jaskini, może spotkam Geodude lub jakiegoś ziemnego pokemona. Zastanawiam się kto tak wkurzył te pokemony?