Gra Filiposa

Przeszedłeś kilka metrów i ujrzałeś drzewko z jagodami typu Oran. Zerwałeś trzy bo tyle było na gałązkach i wróciłeś do swojego Skiddo. Rzuciłeś na powierzchnię owoc i czekałeś na to co się stanie. Wtedy z wody, łapiąc w zęby Oran, wyskoczył różowy stworek z antenkami po bokach głowy. Wtedy Twój roślinny baranek chwycił go pnączami i wyrzucił na ląd. Maluch wil się chwilę po czym wstał i zaatakował Lodowym ciosem wełnistego Pokemona.

- Skiddo nie daj się! Zaatakuj tego pokemona pasożytniczy nasionkiem i szybko stań między nim, a wodą, na wypadek jakby chciał nam uciekać! Potem użyj ostrego liścia, całej serii ostrych liści! Pamiętaj by unikać jego ciosów, zwłaszcza tych o typie lodowym! - Zastanawiałem się co to za pokemon, właściwie to przypominał mi nieco Corsloę... jeśli było tak w istocie to mieliśmy naprawdę wielką przewagę typu, oznaczało by to że każdy nasz trawiasty atak zada przeciwnikowi całą mase obrażeń.

Pokemon obrywał raz po raz Twoimi atakami. Z racji typu obrywał bardzo mocno roślinnymi atakami. Po kilku salwach różowy stworek padł omdlały. Teraz decyzja należała do Ciebie: łapiesz czy nie łapiesz? Jakby nie było stworek przeciwnik potrzebował odpoczynku. Tak samo jak i Ty po tak emocjonującym dniu.
Skiddo + 1 lvl

Łapać, czy nie łapać? Oto jest pytanie... jaki to nie był by pokemon, to typ wodny, a ja lubię wszystkie wodne pokemony, więc... łapiemy! Rzuciłem balla w pokemona, nastały długie sekundy napięcia, złapie się, czy też się nie złapie... Skiddo bardzo dobrze się spisał pokonując tego pokemona, niezależnie od tego czy się złapie świetnie walczył, zarówno on jak i Wingull dużo się dziś nauczyli, a to świetnie. Przyda im się każda forma treningu, ale jednak dziś nie będę już ich męczył... sam byłem zmęczony, więc co dopiero moje pokemony, wróci się niedługo do CP i tam odpocznie, ale, ale... co z tym ballem, złapie się czy też się nie złapie?...

Ball trafił stworka centralnie w głowę. Pokemon zniknął w czerwonym świetle po czym zaczęły się sekundy czekania. Kula dygała chwilę a dioda na jej środku migała zawzięcie po czym przestała a Ty wzbogaciłeś się o piątego Pokemona w drużynie. Idealny skład by w końcu ruszyć zdobyć pierwszą odznakę. Dzisiaj jednak musiałeś iść się przespać bo i dzień chylił się ku końcowi i Twój stan fizyczny był kiepski - po prostu byłeś już zmęczony.

- Jest! - Krzyknąłem gdy pokemon został złapany, drugi wodny stworek, w zespole mam też trawę... wręcz idealnie na Roarka! Ale zanim wyruszę do Oreburgh, gdzie znajduje się tenże lider dwie sprawy, najpierw... wypuściłem najnowszego pokemona, zeskanowałem i od razu schowałem z powrotem. Przejrzałem pobieżnie informacje o nim, dokładniejsze oglądnę sobie jak będę już wyspany. O tak! Skoro tyle rzeczy dziś zrobiliśmy - ja i moje pokemony - to należy nam się solidny odpoczynek. Centrum pokemon będzie jak w sam raz, więc własnie tam teraz ruszyłem razem z moim Skiddo, trzeba przyznał że namęczył się dzisiaj.

Nazwa Pokemona: Wooper * Ż

Poziom: 10
Typ: Woda Ziemia
Łańcuch ewolucji: Wooper-(20lvl)->Quagsire
Obecne Ataki: Lodowy cios (Ice punch), Wodna broń (Water Gun), Biczogon (Tailwhip), Botny rozbryzg (Mud sport)
Reszta ataków: Strzał błotem (Mud shot)
Charakter i historia: Wykluł się na Great Marsh ale z wiekiem przeprowadził się nad jezioro na północ od Pastorii. Jest żywiołowym stworkiem ale nie ufa swojemu trenerowi po tym jak brutalnie potraktował go przy łapaniu.
Zdolność: Nieświadomość (Unaware) - Ignoruje zmiany statystyk zrobionych przez przeciwnika przy obliczaniu obrażeń.
Trzymany przedmiot: -
Istotne lokacje: Great Marsh (miejsce narodzin), Valor - miejsce złapania.
Ball: Pokeball

Kiedy wypuściłeś stworka ten był nieprzytomny i cały w krwi. Dopiero teraz dotarło do Ciebie jak mocno raniły go ataki Skiddo.

Musimy się naprawdę pośpieszyć, nie chciałem go aż tak skrzywdzić. Pomyślałem chowając pokemona do pokeballa i dopiero teraz coś do mnie dotarło... shiny?! Tak czy inaczej szybkim krokiem, a chwilowo i biegiem ruszyłem do centrum pokemon, niestety słaba kondycja nie pozwalała mi na ciągły bieg, ale byłem niezwykle zdeterminowany by dotrzeć tam jak najszybciej.
- Skiddo ruchy! Odpoczniemy w centrum! - Pokrzykiwałem raz po raz w biegu, choć zapewne trawiasty stworek mógłby mnie z łatwością wyprzedzić i się nawet nie zmęczyć. Był przecież stworzony do przemieszczania się po stromych skałach i to na dużej wysokości, gdzie tlenu mniej, a wysiłek większy.

Biegłeś przed siebie jak opętany, a w głowie miałeś jeden cel.. Skrócić cierpienia Woopera. Skiddo nie miał zamiaru was wyprzedzać. Czuł się winny temu co się stało, dlatego też zbytnio się nie wysilał, ani nawet nie patrzył gdzie biegnie, przez co często się potykał. Gdy zobaczyłeś czerwony dach Centrum, poczułeś niewyobrażalną ulgę, a twoje nogi wręcz same przyśpieszyły.
Wpadłeś do środka jak strzała, a towarzyszył temu lament Woopera.
- Ola Boga, co mu się stało! Chansey! - usłyszałeś głos siostry Joy. Jej partnerka, zabrała malucha. Sam nie wiedziałeś gdzie, ale byłeś pewny, że na pewno się z tego wykaraska.
- A ty poczekasz tutaj! - powiedziała siostra Joy, i zniknęła w tych samych drzwiach co Chansey.

Stałem tak jak wbiegłem, pierwsze trzydzieści sekund i nareszcie adrenalina odpadła z gry, ręce opadły, dopiero teraz poczułem jak mi serce wali po biegu. Cofnąłem się chwiejnym krokiem do jednego ze stolików i usiadłem ciężko dysząc.
~ Co się właściwie stało? Eh... biedny Wooper, trochę za ostro go potraktowaliśmy, nie można obwiniać nikogo innego jak mnie i Skiddo... oby mi kiedyś wybaczył... ~ Myślałem sobie łapiąc oddech, czekałem na siostrę Joy, nie miałem siły się gdziekolwiek ruszać.