Polowanie Shadica.

- Its Magic. - Usłyszałeś głos sypiący na ciebie dziwny pył. Upadłeś na ziemię. Obudziłeś się koło gejzera

- Huh? Gdzie jestem? - mruknąłem rozglądając się w koło

- Its Magic. - Powiedział ten sam głos sypiąc na Ciebie pył.

Wstrzymałem oddech i wykorzystując wysięgnik niczym sprężynę odskoczyłem na parę metrów.
- No dobra gdzie się chowasz? - warknąłem ponownie się rozglądając

- Hihi. - Zaśmiał się. - Its Magic. - Sypnął Ci pył, a ty znalazłeś się koło wściekych houndorów ;p

Ponownie wstrzymałem oddech
- No cudnie - pomyślałem widząc watachę psowatych. Tym razem wykorzystalem ramię do wybicia się pionowo w górę skąd miałem przez chwilę dobry widok na całą sytuację

Psy zaczęły na Ciebie warczeć.

- Nie jest dobrze - pomyślałem wycofując się o tyłu

Za tobą również były wściekłe Houndoury.

Spojrzałem zirytowanym wzrokiem na autora.
- Ej autor nie przesądzasz czasem? Nie jestem Supermanem. - prychnąłem niezadowolony z takiego obrotu sprawy. No dobra trza szybko poszukać jakiegoś drzewa