Polowanie Filiposa

Zawiodłeś się. Uciekłeś im to fakt, ale Balotye Cię złapały i zaprowdadziły do swojej kryjówki. Dodatkowo zabrały Ci balle i rzucały nimi w Ciebie. Nie psuły się.

- Ej! Ja nie pokemon, mnie się nie da złapać w pokeballa, ani w żadną jego odmianę! Nie wiem czemu, ale się nie da! Poza tym, wypuśćcie mnie!

- Dobra, ale pod warunkiem, że nie złapiesz już żadnego pokemona. - Powiedział Baltoy

- Ale dlaczego? Przecież nie łapie pokemonów na siłę, nigdy tego nie robiłem i nie zamierzam tego robić. Jeśli łapię pokemona, to tylko kiedy on się na to zgadza. - Odpowiedziałem, przede wszystkim byłem ciekawy dlaczego temu pokemonowi tak to przeszkadza, ale wolałem nie pytać.

Kiedy skończyłęś gadać z jaskini wyszedł Baltoy Szaman z czaszką w ręku.
- Śmierć i czas niech kończą się, bo zginiesz tu. Śmierć i śmierć, pal się pal! - Krzyknął Baltoy. To chyba była jakaś klątwa.

- Jesu, ale za co... - jęknąłem i spróbowałem wolno wycofać się, jednocześnie zbierając z ziemi safari balle.

No to powoli wycofywałeś się, ale zostałeś popchnięty daleko na Gligary. Żarły tam.

No, coś dobrego... pomyślałem i wyjąłem kilka przysmaków. wyciągnąłem ja na wyciągniętej dłoni przed siebie.
- Może chcecie skosztować tego? - Zapytałem zachęcająco.

Gligary podleciały i rzuciły się na Ciebie. Nie na pokarm na Ciebie. To chyba Gligary ludojady występują w tej strefie dosyć często.

(serio? -.-)
Kufa men, czo się dziś dzieje! Biegłem przed siebie próbując zgubić luduo żerców i odganiając się od nich.