Gra Filiposa

Autobus trząchał Tobą niemiłosiernie a starszy, spocony, zaślinioy grubszy pan spał Ci na ramieniu. Na szczęście wjeżdżałeś już do Pastorii. Musiałeś przesiąść się z promu do autobusu by tu dojechać. Ładne miasteczko, położone w lesie, niedaleko nietknięta ręką ludzką strefa Safarii gdzie można złapać rzadkie Pokemony. Po zachodniej częśći miasta bagno a po wschodniej plaża, kurort i te sprawy. Twój Skiddo siedział w ballu, gdyż nie mógł być z Tobą. W końcu dojechaliście na dworzec, wysiedliście i uwolniłeś się od dziada. Gdzie poniosą Cię nogi najpierw?

No nareszcie, że też musiał jakiś dziad się napatoczyć... ale nieważne! Czas rozpocząć podróż po tym regionie i nie pozwolę by coś zepsuło mi ten dzień!
-Hej mały!- Powiedziałem wypuściwszy Skiddo.
-Dziś zaczniemy wędrówkę po tym regionie, z tej okazji dostaniesz mały prezent.- Uśmiechnąłem się grzebiąc w plecaku i po chwili już zdobyłem to czego szukałem, z czeluści mojego wysłużonego plecaka wyjąłem rare candy, po czym podsunąłem trawiastemu stworkowi na otwartej dłoni.
-Jak to zjesz to cię to wzmocni, od razu zdobędziesz kolejny poziom i dzięki temu nauczysz się nowego ruchu- zachęciłem pokemona.

Stworek zjadł co mu dałeś i od razu stał się silniejszy. Tak jak mówiłem, Pastoria, to ładne miasteczko, położone w lesie, niedaleko nietknięta ręką ludzką strefa Safarii gdzie można złapać rzadkie Pokemony. Po zachodniej częśći miasta bagno a po wschodniej plaża, kurort i te sprawy. Twój Skiddo siedział w ballu, gdyż nie mógł być z Tobą. W końcu dojechaliście na dworzec, wysiedliście i uwolniłeś się od dziada. Gdzie poniosą Cię nogi najpierw?

Skiddo nie był już w ballu. Zarówno on, jak i ja woleliśmy kiedy jego pokeball był tylko szczęśliwym amuletem. Wyszliśmy z dworca i zamyśliłem się na chwilę.
- Skiddo, chcę złapać jakiegoś pokemona, najlepiej wodnego... myślałem żeby poszukać na bagnie, bo tam pewnie jest sporo pokemonów, ale tam może być zbyt niebezpiecznie- powiedziałem. W końcu nie miałem żadnego doświadczenia w chodzeniu po torfowiskach... w moim rodzimym mieście ich nie było, ale tu było inaczej.
- Cóż, na plaży też powinny być jakieś pokemony, a tam jest bezpieczniej... chodźmy na plażę.- Zakomunikowałem pokemonowi i wraz ruszyłem na plażę, wierząc że mój pokemon podąży za mną.

Podreptałeś dzielnie w stronę plaży a Twój Skiddo grzecznie dreptał koło Ciebie. Po kilkunastu minutach przekroczyłeś bramę graniczną miasta i wszedłeś w wysokie trawy. Bylo tam sporo trenerów, którzy szukali nowych towarzyszy podróży. Kiedy już miałeś wyjść z tego terenu i pokierować się w stronę plaży w Twoim kierunku nadleciało stado Wingullów. Nacierały z taką prędkością, ze nie maiłeś jak uskoczyć czy coś. Przewróciłeś się. Kiedy się otrząsnałeś okazało się, że jeden z tych ptaków wdał się w bójkę z Twoją owieczką.

Rozglądałem się w koło i wciąż kierowałem się na plażę, kiedy nagle  ujrzałem powietrzne pokemony, przez kika sekund noe ogarniałem co się dzieje,  a gdy już ogarnąłem, wiedziałem jedno; nie odpuścimy tej mewie.
- Skiddo daj z siebie wszystko! Zacznij od fali,  a potem odrazu dzikie pnącza i schowaj się w wysokiej trawie żeby cię nie trafił!- Powietrzny pokemon od razu mi się spodobał, ale walka zapowiadała się na trudne starcie, Wingul mógł znać powietrzne ataki, a to dawało mu przewagę typu... a pozatym to miała być pierwsza prawdziwa walka Skiddo, przynajmniej od kiedy go złapałem.

Wingull użył zadziwiającej taktyki. Użył Ultradźwięków, które nie zadały żadnych zmian Twojemu Skiddo ale pozwoliły mu zrobić dziurę w Fali po czym przeleciał w nią sprytnie unikając tego ataku. Potem Twój stworek chciał uderzyć przeciwnika Dzikim pnączem. Niestety mewa wzleciała wysoko a owieczka zdołała chwycić ją za nogi co było słabym posunięciem bo Skiddo nie dał w końcu rady i spadł z hukiem na ziemię.

Skiddo 90 % HP
vs
Łinżul 95% HP

-Widzę że mamy silnego przeciwnika, ale my się nie poddamy! Skiddo użyj zrastania, a potem postaraj się sprowadzić go bliżej ziemi używając dzikich pnączy i przykryj go falą! Nim się pozbiera zaatakuj akcją i tym atakiem uderz tyle razy ile zdołasz!- Wydałem komędy, sprytny przeciwnik ucieszył mnie, widząc jego kreatywne rozwiązanie i siłę tylko bardziej zapragnąłem zwycięstwa i... pochwycenia tego wodnego ptaka. Liczyłem że odczucia Skiddo co do chęci zwycięstwa są podobne do moich.

Łinżul chciał sprytnie uniknąć ataku i skierował swój lot najpierw wyżej a potem chciał zrobić beczkę pikując w dół i... wpadł na drzewo. To sprawiło,z ę nie musiałeś już go ściągać z drzewa. Sam leżał teraz mocno oszołomiony na glebie i obrywał jedną Falą za drugą. Kiedy Twój Skiddo zmęczył się już atakowaniem przeciwnik dalej był oszołomiony poprzednimi wydarzeniami.

Skiddo 90 % HP
vs
Łinżul 75% HP oszołomiony (confused)

-Skiddo teraz, albo nigdy! Użyj zrastania, potem akcja i fala! Następnie kilka razy z rzędu użyj akcji i znów fala! Wykorzystaj jego status i atakuj ile wlezie! Jakby próbował odlecieć to łap go swoimi pnączami i z ich pomocą staraj się go ściągnąć na ziemię!- Jak widać nasz przeciwnik jest sprytny, silny i zbyt pewny siebie, o ile pierwsze dwie z wyżej wymienionych cech były dla nas niezbyt dobre, to trzecia w tym momencie bardzo nam sprzyjała, ale duża pewność siebie równie często może się przydać jak przeszkodzić. Skiddo walczył dzielnie i miałem nadzieję że utrzyma taki poziom do końca tego starcia.