Gra Kiry Turnera

Początkowo obserwowałem całe to miejsce, wszystko mnie dosyć zainteresowało, jednak te ślady najbardziej. Musiałem opowiedzieć swoje podejrzenia co do tego.
- Te ślady to.. To chyba Groundon, to jedyny pokemon tego typu, który mógłby zrobić na tyle wielkie ślady. Do tego chyba to jego pierwotna forma.
Szkielety dosyć mnie przeraziły, jednak Loki przy mnie dodał mi odwagi, nie za bardzo pewnie, ale zdecydowałem się wejść do środka jako pierwszy.

Wchodzisz do środka. Pomimo ogólnej ciemności coś tam widzisz dzięki wpadające mu światłu przez dziury i wyrwy. Widzisz w środku pięknie zdobione kamienne filary, pomniki Jedi. Korytarze, resztki i to co zostało z roślin i obrazów. Oraz ciała Jedi. Głównie strażników ale też zwykłych rycerzy a nawet widzisz w kącie ciało młodzika. Po ścianach ruin chodzą leniwie Slugmy. Nawet chyba widziałeś w jednej z sal Magcargo. Reszta wchodzi za tobą.
-Groudon? Nigdy nie słyszeliśmy o czymś takim.
-Groudon jest jednym z najpotężniejszych Pokemonów. Team Magma pracuje nad oswojeniem go. Maxie nie znak jego potęgi, przez co zginął. Teraz ponieważ wiemy więcej na temat Groudona, chcemy go oswoić aby mądrze z niego korzystać. Nie spalić całej ziemi i wyparować oceany, tylko tworzyć nowe wyspy, tereny pod zamieszkania. Teraz widzimy że Groudon nie jest tylko maszyną zniszczenia. Z jego pomocą można tworzyć.
-Właśnie widzimy co on tutaj stworzył.
-Mówimy o oswojonym Groudonie. Póki co jest dziki i może atakować wszystko co żyje.
Wydaje ci się że ktoś was obserwuje. Zorua mocniej się wtulił w ciebie.

Od razu musiałem go uspokoić, więc po prostu lekko przycisnąłem go do siebie mówiąc - Nie martw się malutki, oni nic ci nie zrobią.. Ochronię cię przed wszystkim, co tu spotkamy. - Mówiąc to delikatnie też głaszczę go po łebku, zależy mi na pozytywnych relacjach z moimi pokemonami. Jednak myślę nad wypuszczeniem z Balla Rustyego, przecież mógłby mi się bardzo tam przydać nawet do rozświetlenia korytarzy, ale na razie nie ma takiej potrzeby, więc mój kochany szczeniaczek może sobie trochę odpocząć w swoim "mieszkanku. Idę tak dalej przez tą świątynię, nie wiedząc, na co mogę tak na prawdę natrafić.

Więc idziesz dalej, głębiej w sale. Coraz ciszej słyszysz odgłosy towarzyszy. Jest też coraz ciemnej. Nagle trochę ci się zawirowało w głowie. Po chwili byłeś w ciemnym pomieszczeniu. Na sam jego środek padał słup światła. Podłoga była biała, ze złotym logiem Jedi. Słyszysz czyjeś kroki. Na krańcu słupa światła widzisz osobę, w białym stroju z złotym krzyżowym mieczem świetlnym. Zza niego na środek wybiegła Quilava.
-Dawni nikogo nie widziałem w świątyni w tym miejscu. Od ataku czerwonej besti. Jesteś pierwszym. Musisz mnie pokonać. Nie ma odwrotu.
Widzisz że Jedi ma czerwone oczy. Czyli on już nie jest Jedi. Co najwyżej mrocznym Jedi.
-Dalej, atakuj. Chyba że się boisz przegranej. Jeśli przegrasz, dołączysz do reszty martwych Jedi w tej świątyni. Niektórych nie zabił czerwony. Części ja sam ukruciłem męki.

- Quilava, typ ognisty.. Szkoda, że nie mam żadnego typu wodnego, ale ja ich nie lubię za bardzo, więc muszę skorzystać z czegoś innego.. Może na przykład on ! - Po chwili rzuca przed siebię balla zawierającego Littena. Ten kotek może mi się przydać bardzo dobrze, szczególnie, jeżeli bym dokupił mu jakieś TM'y, jednak od razu decyduję się to zacząć zanim on się na to zdecyduje
- Litten, zbliż się do niego i użyj lizania, jak uda ci się go sparaliżować, to skorzystaj ze swoich pazurów i podrap go. Ogień niewiele ci zrobi, jednak uważaj na jego ataki.

Walka się zaczęła. Mroczny Jedi nie wydawał głosowych poleceń swojemu Quilavie. Chyba rozmawiał z nim telepatycznie. Odskakiwał przed Littenem który z kcią gracją szedł w stronę Quilavy. Quilavy robiła uniki, odskoki, a Litten sobie po prostu szedł, wyciągnął się, polizał futerko i skoczył na Quilavę, ta w obronie użyła gwiazdek które lekko odrzuciły kota. Litten jednak skoczył i polizał Quilavę która stanęła w bezruchu. Litten usiadł obok Quilavy i zaczął lizać dalej swoje futerko które lekko się potargało przez gwiazdki.

Litten: 90%
Vs.
Quilava: 100% +paraliż

Od razu przechodzę do kolejnego kroku
- Litten, przestań się obijać... Atakuj go swoimi pasurami, skoro jest sparaliżowani. Używaj też lizania (bo to zadaje obrażenia). Użyj od razu warku, żeby osłabić jego ataki dizyczne. Jak się oddali, to atakuj żarem, jednak skup się na używaniu pazurów i go drap.
Widząc jego wcześniejsze zachowanie wpadłem na pewien pomysł. - On ukradł twoje jedzenie, jak go pokonasz, to je odzyskasz.

Zanim powiedziałeś o jedzeniu Litten drapał i lizał sparaliżowanego Quikavę. Gdy usłyszał że zabrał mu jedzenie, ostro się wkurzył i zaczął palić, drapać, lizać Quilavę tak mocno jak tylko potrafił. Naprawdę ostro się wkurzył. Zaczął też popychać Quilavę oraz palić go prosto w oczy i twarz. Jeszcze nie widziałeś tak wkurzonego Littena. Po chwili Quilava zniknął. Zamiast niego za Mrocznego wyszedł Marshtomp. Stanął na wprost Littena który po pokonaniu Quialvy czyścił sobie futerko.
Litten +2,5 lvl

Litten: 90%
Vs.
Marshtomb: 100%

Od razu patrzę na tego pokemona analizując sytuację. "Typ wodno-ziemny czyli Litten byłby na przegranej pozycji, a tamta taktyka drugi raz nie przejdzie pewnie". Jednak nie mam za bardzo co o tym myśleć i od razu przechodzę do akcji.
- Wygląda na to, że nasz przeciwnik chce jeszcze, więc Litten do dzieła. Walcz zawzięcie, a dostaniesz dużo jedzenia i zabawek ! Użyj warku, a potem drap i liż go zawzięcie jakby on był małą myszką.

Marchtomp zaczął robić coś niespodziewanego. Najpierw atakował wkurzonego Littena Wodną Bronią, ale po chwili złapał go w swoje łapy i zaczął gwałcić. Litten był mocno zszokowany ale miał okazję aby go padać w łapy które go złapały. Oraz je palić. Widzisz jednak że Marshtomb ma w tym jakąś satysfakcję. Czyli możesz wypuścić po Littenie na spokojnie Lucario. Chociaż, Lucario by swoim drągalem przewiercił się przez Marshtomb.

Marshtomb: 85%
Vs.
Litten: 70% + jest gwałcony