Gra Kiry Turnera

Twój statek dopłynął do Slateport. Widzisz duże targowisko w mieście. Połączenie Żydowsko-Turecko-Grecko-Japońskiego targowiska gdzie kupisz prawie wszystko. A za dwa litry może nawet uran. Tak czy inaczej dopłynąłeś do Hoenn. Pierwszym regionalnym Pokemonem jakiego tu spotkałeś był Wingull który ukradł ci kanapkę którą właśnie jadłeś. Nie ma to jak miłe przyjęcie.

Pewnie gdyby nie to, że jest tutaj pełno ludzi i że pokemon uciekł, to chłopak próbowałby odzyskać swoją własność, ale tym razem odpuścił. Zaczął nawet przechodzić pomiędzy straganami podziwiając wszelkie rękodzieła, jedzenie i inne przedmioty, które były tam wystawione. Przez wzgląd na jedzenie na straganach woli na razie trzymać swojego pokemona w pokeballu. Poszukuje przy okazji jakiegoś smakołyku, którym mógłby zrekompensować Rusty'emu tą dość długą podróż w zamknięciu.

Przychodzisz przez stragany, są tam sprzedawane egzotyczne Pokemony, regionalne Pokemony, smakołyki. Wpadłeś w targ który się okazał labiryntem między stoiskami
-Zobacz pan jaki ładny dywan!
-Piękny Zigzagoon, Kantończyk płakał jak sprzedawał! Wygra każdą walkę!
-Zapraszam do sklepu!
-Maść na rattaty! Pompi rowerowe! Koła! Złom i zabawki!
-Keeeebab robiony na miejscu!

Początkowo pomija większość straganów, bo w końcu szuka czegoś konkretnego, nie jakiegoś "złomu" który by tylko zajmował miejsce w plecaku, nie szuka też pokemona do kupienia, bo wolałby wcześniej sprawdzić jego potencjał w walce. Po pewnym czasie podchodzi do jednego ze straganów z jedzeniem dla pokemonów, chociaż pewnie gdyby dał swojemu ognistemu psiakowi pikantnego kebaba pewnie by się nic nie stało, w końcu to typ ognisty więc coś "gorącego" by mu nie zaszkodziło.

-Z czym Kebab?
Spytał się sprzedawca ciemniejszego koloru skóry.
//Sorry za krótkie ale nie ma co pisać.//

Przez chwilę zastanawiał się nad wyborem, myślał nawet nad wypuszczeniem pokemona, by mógł sobie sam wybrać, jednak prawdopodobnie byłoby tam wtedy zasiane spore spustoszenie, przez które prawdopodobnie zostałby wyproszony z miasta oraz nie starczyłoby mu pieniędzy na spłatę szkód. Do tego po takim czymś pewnie musiałby wrócić i nie mógłby kontynuować podróży samemu. Ale po dłuższej chwili namysłu wymyślił rozwiązanie.
- Obojętnie, byle było dużo mięsa. Najlepiej bez sałatek

-Naś klijent naś pan!
Zaczął przygotowywać Kebab. Jest szansa że nie zaatakuje cię z nim stado dzikich Wingulli. Nagle coś malego i żółtego przebiegło ci między nogami. Bardzo szybko.
-Nosz jasna cholera!
Widzisz sprzedawcę z tasakiem.
-Widział pan Pichu z jagodą!

Początkowo chciał spojrzeć, czym było to stworzenie, jednak ono zdążyło już uciec, a skoro tak to spokojnie czekał na zamówienie do momentu, aż przybiegł tamten facet.Zdziwiony przez widok sprzedawcy z tasakiem nie wie, co powiedzieć.
- Pichu.. Żebym ja wogóle jakiegokolwiek widział

-Przymykałem na niego oko, ale tym razem przegiął! Jak go znajdę to zamienię na mielone! Skórę zedrę i powieszę na ścianie, flaki rzucę Sharpedo na pożarcie! Potem go sklonuje, znów zabije, sklonuje zabije, sklonuje, zabije, sklonuje, spalę, zabije, sklonuje i wrzucę do wulkanu.

Przez chwile się zastanawiał, co on mógł zrobić, w końcu tylko ukradł jagodę.. Czyżby niektóre ich rodzaje były tak wartościowe, że można za nie nawet zabić. Ale cóż, słyszał o przedmiotach wartych tyle pieniędzy, że dosłownie wojny się o nie toczyły, ale to nie są już te czasy. Więc, żeby zaspokoić ciekawość musiał zapytać
- A co takiego on zrobił, że aż tak go chcesz skrzywdzić ?