Dzikus na wolności! - Gra makroska

Po znalezieniu twojego jedynego przyjaciela - Eevee postanowiłeś wyruszyć w podróż Pokemon. Fajnie... Tylko, gdzie wyruszysz? Najlepiej czujesz się w lesie, bo jesteś dzikusem, ale nie możesz cały czas tam przesiadywać, bo nigdzie nie dotrzesz. Po twojej prawej jest dosyć duży las. Przed tobą jest jakaś ścieżka. Eevee trząsł się w ballu co chyba miało oznaczać, że chce wyjść i pobyć na zewnątrz. Może po drodze spotkasz jakiegoś ciekawego pokemona? Ale możesz też znowu wpaść w tarapaty. Wybór należy do Ciebie! Możesz też przesiadywać tutaj i nic nie robić, ale to chyba nie będzie podróż pokemon...

Kaioshin wyjdź!-zawołałem i wypuściłem stworka z pokeball-a.-Tiaaa co można byłoby zrobić w tym mieście?- powiedziałem podgryzając policzek od środka. Może by tak pójść do sklepu i kupić jakiś nóż i wędkę? Chociaż nie wędki nie potrzebuje przecież nauczyłem się łowić gołymi rękami podczas pobytu u wilków.Mniejsza o to! Idziemy do sklepu po nóż co nie Kaioshin?-stwierdziłem i  Pośpiesznym krokiem ruszyłem w stronę najbliższego sklepu. Po drodze rozglądałem się za pokemonami wszelakiego rodzaju, w końcu gdzieś tu muszą być!
Eevee szukaj ze mną! Wiem że nie lubisz innych pokemonów, jednak dodatkowa para oczu przyda nam się do poszukiwań zabójców mightyen! -powiedziałem do stworka idąc w kierunku sklepów. Znam to miasto doskonale przecież mieszkam tu od paru lat, powinienem znaleźć sklep. Bylebym nie spotkał macochy.-pomyślałem.

Ruszyłeś do najbliższego sklepu. Taki sklep był w miasteczku Pallet. Rozglądałeś się za jakimikolwiek pokemonami, ale niestety nie znalazłeś żadnego. Po jakiś piętnastu minutach drogi byłeś w Pallet Town. Wszedłeś do sklepu. Zostałeś powitany uśmiechem sprzedawcy.
- Niestety nie sprzedam Ci noża. - Odpowiedział. - Jesteś za młody chłopcze, a był tutaj taki wypadek, że trzynastoletni chłopiec poderznął sobie gardło...
Noża nie będziesz miał chyba, że go ukradniesz, ale wtedy pewnie będzie Cię gonić policja. Ciężkie czasy teraz w tym świecie. Co zrobisz?

Westchnąłem i wyszedłem ze sklepu. Tylko gdzie teraz pójść? Wiem! Pójdę do tego lasu który widziałem na początku mej wędrówki, kto wie może to tam wychowały mnie pokemony. Nie przekonam się jeśli nie sprawdzę! Wyruszyłem w tamtym kierunku. Chwila, przecież mogę wykorzystać moje zdolności! Rozdarłem ubranie i ściągnąłem buty, dzięki temu poczułem się wolny. Wolny w duchu, ale szybki fizycznie. Stanąłem na czterech łapach i zacząłem biec co chwilę spoglądając czy eevee nie został w tyle, patrzyłem również czy nie ma w pobliżu pokemonów.
-Eevee jak będziemy w lesie szukaj jagód, ale pod żadnym pozorem nie jedz żadnej! - mówiąc to pomyślałem o jakimś jeziorku, w końcu muszę odświeżyć nagie ciało.

Wyszedłeś i rozerwałeś ciuchy. Wyglądałeś wtedy nieco dziwnie. Podszedł do Ciebie pewien stary facet i zarzucił na Ciebie i twojego Eevee sieć. Dostałeś po oczach jakimś gazem i zemdlałeś. Obudziłeś się powieszony do góry nogami. Obok Ciebie było mnóstwo mięsa pocheyn i innych pokemonów. Dojrzałeś Eevee. Jest kilka rzędów dalej od Ciebie. Najgorsze jest, to, że na tabliczce przeczytałeś ''Rzeźnik'' Jeszcze gorzej, że niedługo kolej na Ciebie! Żeby Cię pokroić i dać do zjedzenia... Niesmaczne. Widziałeś jak Eevee rzygał i patrzył na Ciebie jednym okiem.

Starałem się rozhuśtać tak aby dostać się do mojego eevee bym mógł przegryźć line na której wisiał. Motywacji dodawały mi kawałki mięsa poochyeny. Wiedziałem że ten człowiek musi dostać karę za to co zrobił tym biednym stworkom! Niestety najpierw musiałem uwolnić samego siebie. Rozglądałem się też czy jest jeszcze jakiś inny pokemon, jeśli tak to próbowałem powiedzieć mu aby mi pomógł.

Niestety... Twoje próby uwolnienia się poszły na marne! Ale zaraz! Jedna Poocheyna obok Ciebie jeszczesię rusza! Ledwo, bo ledwo, ale rusza... Rzeźnik był coraz bliżej Ciebie i Poocheyny. Lepiej coś zrób, bo skończysz źle. Dodatkowo ten nie fart, że facet dobija istotę przed pocięciem... Przynajmniej nie będziesz cierpiał kiedy będziesz krojony. No chyba, że chcesz żyć to musisz wymyślić coś lepszego. Przez te dzikie obyczaje trafiasz w poważne tarapaty. Facet, który jest rzeźnikiem jest również ślepy.

Jest ślepy czyli mnie nie widzi! (xD) Zawyłem w języku poznanym w lesie. Me wycie znaczyło Poochyeno słyszysz mnie? Jeśli tak to spróbuj mnie uwolnić wtedy uratuje nas wszystkich! Pierw odgryź linę eevee. Po tych słowach próbowałem odwrócić uwagę rzeźnika krzycząc obelgi w jego kierunku i plując mu w twarz. Wiedziałem że może to skończyć się dla mnie źle jednak wolałem to niż śmierć biednych pokemonów! Szukałem rękami jakiegoś narzędzia które mogłoby go ogłuszyć.

- Nie słyszę Cię. - Usłyszałeś głos. Dopiero po kilku sekundach zorientowałeś się, że powiedziała to Poocheyna. - Nie słyszę Cię, bo zabiłeś moich przyjaciół! Gdybyś nie wychowywał się z nimi w dziczy żyliby, bo nie musieliby Ciebie ratować! - A teraz pozwól mi w spokoju umrzeć.
Poocheyna chyba Cię nie lubiła, a ty zacząłeś krzyczeć do rzeźnika. Kilka razy podniósł nos(xD) i kierował się w twoim kierunku.
- Choć tutaj Tegipku kochany. - Śmieje się przecinając kilka ciał nadal żywych pokemonów... Facet z ajakieś pięć minut znalazł się przy tobie, podniósł maczetę tak jakby miał Ci ją przywalić w łeb. Czy to twój koniec?

(w języku poochyeny) To nie jest moja wina! Przecież kłusownicy przyszli w nocy, z zaskoczenia! W takim wypadku dlaczego ty jesteś tutaj?! W końcu nie musiałaś mnie ratować! Proszę Cię pomóż nam! Wtedy ja zrobię dla Ciebie wszystko! Po tych słowach starałem się zakopać rzeźnikowi prosto w twarz, a korzystając z tego że byłem nagi, nasikałem mu prosto do ust.
Te wielki, ślepy grubasie czego nie spróbujesz walczyć jak równy z równym? Gdybyś mnie uwolnił udowodniłbyś że jesteś mężczyzną! mówiąc to patrzyłem się co z eevee.