Gra Filiposa

Ataki Twojej owcy trafiały celnie a Łinżul nie mógł sobie poradzić z konfuzją i cały czas obrywał również od swoich ataków. Po kilku rundkach padł omdlały na krzaku ciernistego krzewu.
Skiddo zdobył 2 lvl.
Teraz decyzja należała do Ciebie, mogłeś złapać ptaka nim się ocknie lub zostawić go by odpoczął w spokoju. Tak czy owak Twoja owieczka dzielnie się spisała w tej walce i zasługiwała na chwilę odpoczynku.

-Brawo Skiddo!- Wykrzyknąłem pełny podziwu dla mojego pokemona i niewiele więcej myśląc wyjąłem biało czerwony twór technologi- pokeball. Owy twór służył, jak każdy wiedział, do chwytania pokemonów i właśnie do tego chciałem użyć mojego balla. Wycelowałrm szybko, aczlolwiek dokładnie, wziąłem zamach i rzuciłem ballem prosto w Wingulla. Wykonując wszystkie te czynności myślałem już jedynie o tym by złapać nowego pokemona. By złapać pierwszego pokemona, dokładniej, bo startera nie wliczałem do tej statystyki. Napięcie rosło wraz z każdą sekundą począwszy od wypuszczenia kuli z dłoni. Pokemon da się złapać, czy może ucieknie? Odpowiedź miałem poznać za kilka sekund...

Pokeball przeleciał kilka metrów i z łoskotem walnął mewę w łepek. Ta zamieniła się w czerwoną energię i zniknęła we wnętrzu mechanizmu. Kulka spadła w gałęzie krzewu a potem trząchała nim jak osiką wiatr. Po kilkunastu sekundach krzak przestał się trząść co zapewne oznaczało, zę złapałeś Łinżula. Gdy podszedłeś do krzaczka by to sprawdzić okazało się, że tak, to prawda! Złapałeś swojego pierwszego Pokemona nie licząc Twojego startera. Gratulacje!

- Udało się! - Wykrzyknąłem i podniosłem pokeball z krzaków. Chwilę patrzyłem się na niego, napawając się tą chwilą, po czym wypuściłem Wingulla i zeskanowałem go pokedexem. Skoro tylko to zrobiłem schowałem wodnego stworka na powrót do balla, aby tam doczekał chwili znalezienia się w centrum pokemon. Znów spojrzałem na biało-czerwoną piłkę w której siedział mój nowy pokemon i w końcu schowałem balla do kieszeni.
- Pewnie się zmęczyłeś tą walką - bardziej stwierdziłem, niż zapytałem patrząc na Skiddo. - Chodźmy do miasta, tam będzie centrum pokemon gdzie szybko odzyskasz siły.- Powiedziawszy to ruszyłem na powrót do miejscowości gdzie zaczynałem podróż. Szłem spokoknie, bo też nie śpieszyło mi się zbytnio, a nie chciałem by Skiddo zostawał w tyle. Chować do balla też go nie chciałem, zarówno ja, jak i on, woleliśmy kieddy Skiddo przebywał poza tą piłeczką w którą niegdyś go pochwyciłem.

Pokedex pokazał Ci dane:

Nazwa Pokemona: Wingull F

Poziom: 6
Typ:Woda Lot
Łańcuch ewolucji: Wingull-(25 lvl)->Pelipper
Obecne Ataki: Ultradźwięki (Supersonic), Wark (Growl), Wodna Broń (Water Gun)
Reszta ataków: -
Charakter i historia: Wingull wykluła sie i wychowała na wybrzeżu niedaleko Pstoria City. Lubi zaczepki i ostre walki a do tego jest bardzo inteligentna. Gdy stwierdzi, zę jej trener ma gorszą strategię niż ona przestaje go słuchać.
Zdolność: Danie z deszczu (Rain Dish) - Pokemon odnawia HP za każdą kolejką gdy pada ciężki deszcz.
Trzymany przedmiot: -

Kod:

[b]Nazwa Pokemona:[/b] Wingull [color=red]F[/color]
[img]http://www.serebii.net/xy/pokemon/278.png[/img]
[b]Poziom:[/b] 6
[b]Typ:[/b][color=dodgerblue][b]Woda[/b][/color] [color=MediumSlateBlue][b]Lot[/b][/color]
[b]Łańcuch ewolucji:[/b] [u]Wingull[/u]-(25 lvl)->Pelipper
[b]Obecne Ataki:[/b] Ultradźwięki (Supersonic), Wark (Growl), Wodna Broń (Water Gun)
[b]Reszta ataków:[/b] -
[b]Charakter i historia:[/b] Wingull wykluła sie i wychowała na wybrzeżu niedaleko Pstoria City. Lubi zaczepki i ostre walki a do tego jest bardzo inteligentna. Gdy stwierdzi, zę jej trener ma gorszą strategię niż ona przestaje go słuchać.
[b]Zdolność:[/b] Danie z deszczu (Rain Dish) - Pokemon odnawia HP za każdą kolejką gdy pada ciężki deszcz.
[b]Trzymany przedmiot:[/b] -

Udałeś się do Centrum Pokemona gdzie siostra Joy wzięła od Ciebie Pokemony i kazała się zgłosić za 3 godziny. Przez ten czas mogłeś pozwiedzać miasto albo wziąść udział w zabawie w safarii.

- Na safari tak czy inaczej nie będę mógł używać pokemonów... - myślałem na głos siedząc przy małym stoliku w koncie sali. Siedziałem tak od dziesięciu minut i nadszedł czas najwyższy by coś zrobić. Wstałem, zabrałem plecak i spojrzałem na zegarek, trzy godziny. Wyszedłem z centrum pokemon i skierowałem się na safari. Byłem ciekaw co tam zostanę, raczej szans na zdobycie pokemona nie miałem wielkich, choć nie przekreślałem ich całkowicie, jednak podążając na safari miałem choćby nadzieję spotkania ciekawych pokemonów.

Dreptałeś naście minut i w końcu stanąłeś w bramie safarii. Tam kasjer poinformował Cie o wejściówce (50$, odejmij sobie), którą zapłaciłeś a także o tym, zę masz 10 Safari balli i możesz łapać do woli obecne tam stworki ale nie możesz z nimi walczyć. Dostałeś garść kamyków i garść wabików po czym zostałeś wepchnięty do pociągu, którym można było się przemieszczać po strefach safarii. Ktoś z ównież łapiących wybrał szóstkę i tam się znalazłeś. Tłum wypchnął Cię z pociągu i wylądowałeś w wszech obecnym błocie.

- No to ciekawie... - Mruknąłem cicho pod nosem podnosząc się z ziemi i otrzepując z błota. Rozejrzałem się wokół. - Błoto... może natknę się na Woopera, albo Turtwiga, one też lubią podmokłe tereny, w końcu woda wzmacnia ich skorupy. A może starter z Hoenn się znajdzie i gdzieś tu biega Mudkip? Albo Shellos? Jak się zastanowić to mogą być tu też poke żaby takie jak Froakie...- mruczałem pod nosem rozglądając się czujnie w poszukiwaniu jakichkolwiek pokemonów. Byłem ciekawe co tu zastanę, miałem szczerą nadzieję że nie natknę się na coś silnego i agresywnego, np: na wkurzonego Drapiona... to by się mogło źle skończyć. Chociaż w sumie... tu pewnie nie ma tak silnych stworów skoro nie można tu walczyć.

Dreptałeś, dreptałes omijając zbiorniki błota by przypadkiem nie ugrzeznąć w tej mazi, mule... Tak jak wspomniałem dreptałeś, dreptałeś i nagle poczułeś jak coś łapie Cię za nogę. Następne co pamiętasz to  to, zę zanurkowałeś po sam czubek głowy w najbardziej śmierdzącym zbiorniku po czym zaczęłeś się szamotać i bić z napastnikiem, który tak mocno zacisnął się na Twojej kostce, zę czułeś, zę za chwilę możesz stracić stopę numer dwa czyli prawą.

Co do cho... dalej nie dokończyłem myśli bo pochłonęła mnie szamotanina, chciałem się jak najszybciej wydostać z uścisku tego czegoś, co nawet nie wiem czym to coś było. Nagle przypomniałem sobie o czymś co dostałem przy wejściu i co mam w kieszeni. Wyjąłem kilka smakołyków i upuściłem mając nadzieję że polecą na dno tego zbiornika i to coś je zauważy, albo wyczuje i stwierdzi że one będą smaczniejsze. Innego pomysłu poza tym i poza szamotaniem się nie miałem.