Polowanie Shadica.

- Torkooo.... - Powiedział jeden pokemon po swojemu po czym zionął ogniem Ci w twarz.

Woah! - krzyknałem odskakując w bok. Przetoczyłem się parę razy o rozgrzanej ziemi by mieć pewność że nie zostanę zaatakowany od tyłu (dop. autora - bez skojarzeń proszę XD). Szybko zerwałem się na równe nogi celując w "dowciapnego" stworka.
- Cwane z ciebie stworzenie jednak ja się łatwo nie zniechęcam - powiedziałem wystrzeliwując Safari Ball w stronę Torkoala

Stworek się uchylił a Ty straciłeś balla.

Zaklnąłem szpetnie po nieudaniej próbie. Jednakże postanowilem spróbować jeszcze raz. Załadowałem trzeci Ball po czym używając Butów do Biegania zaszarzowałem na Pokemona. Gdy byłem wystarczająco blisko odskoczylem w prawo i wystrzeliłem Balla.

Pokemon zniknął w ballu po czym wyszedł łamiąc balla numer 3.

Ostro wychamowałem po czym wykonałem zwrot na zmechanizowanym ramieniu w iście breakdancowym stylu. Szybko stanąłem na równe nogi następnie załadowałem czwartego Balla. Zamknałem oczy i uspokoiłem odddech. Skupiłem się na wyszukaniu słabego punktu Torkoala. Wkońcu wystrzeliłem czwarty Safari Ball w stronę Pokemona

Pokemon schował się do skorupki po czym ruchem "turlam się jak beczka" zaczął uciekać.

Straciłeś 4 ball.

O nie zapomnij... - mrunąłem znowu szarżując w stronę stwora. Gdy zbliżyłem się wystarczająco blisko wystrzeliłem 5 Safari Ball.

Stworek uskoczył w bok i zniknął wśród skał.

- No trudno nie ma sensu dalej się męczyć - pomyślałem zawracając do Shada pilnującego plecaka. Postanowiłem złapać oddech po nieudanej pogoni. Usiadłem po turecku koło plecaka po czym wziąłem kilka głębszych oddechów by uspokoić kołaczące serce.