PokeNova
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać

Go down 
+24
Astrid.
Magneto
Freaky74
LubiePlacki
JohnyBravo
Jajko na miękko
Pinokio
Victusify
Dante
Splendid
Kacperro
Reiko
Haru
Aleksander
Sajmon145
luk1313
Shadic
Maloyo
Samantha
Ryuuka
Mr. Alice
Pia
Groteus
Vaphel
28 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość
Vaphel
Admin
Vaphel


Liczba postów : 3197
Join date : 16/07/2013
Age : 32
Skąd : Mazovian

Karta Postaci
Profesja Główna:
Starter:

Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać   Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 EmptyWto 01 Kwi 2014, 18:08

Ok, przyjęty, ogarnij sobie tematy z KB, KP i boxem.
Powrót do góry Go down
https://pokenova.forumpl.net/t94-fernando-de-la-rosa
Reiko




Liczba postów : 1
Join date : 05/05/2014

Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać   Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 EmptyPon 05 Maj 2014, 22:06

Imię "Ksywka" nazwisko: Shi 'Shiro' (nazwisko nieznane lub też nie posiada).
Data urodzenia i wiek: 30 sierpnia, 15 lat.
Wygląd: Shi to wysoka nastolatka o jasnej karnacji. Charakterystyczną rzeczą w jej wyglądzie są z pewnością oczy- jasne, kryształowe, co więcej zdają się one błyszczeć w radosnych dla 15-latki chwilach. Również ciemne włosy dziewczyny, zwieńczone u końcówek błękitem, niezwykle rzucają się w oczy. Jej ziemski ubiór stanowi szara bluza z kapturem, wąskie spodnie oraz glany.
Rodzime miasto/Miasto startu i region: Kalos, okolice gór.
Charakter postaci: Ciężko opisać charakter Rei w kilku słowach. Dziewczyna, rzecz jasna, ma własny pomyślunek. Przeważnie nie pcha się do ryzykownych wypraw, chyba, że jest do tego zmuszona, przykładowo ze względu na pełnioną przez nią funkcję strażnika. Nie mogę też powiedzieć, że jest łatwa w kontaktach z innymi. Wręcz przeciwnie. Z powodu dawnej zdrady jednego z jej rodaków jest nieufna względem obcych ludzi, dlatego przy pierwszym spotkaniu bywa nieco płochliwa (i dlatego między innymi często uderza nieznajomych), ale po głębszym poznaniu okazuje się być miłą osóbką. Jeżeli istnieje taka potrzeba, to ludziom zaufanym nigdy nie odmówi pomocy. Ma także spore poczucie humoru i ogromną wolę walki.
Historia:
~ Historia strażników serca Białego Smoka

(Oczami Shiro)

Opowiem Wam pewną legendę. Nie jest ona zbyt długa, ale odegrała, a raczej nadal odgrywa,  ogromną rolę w moim życiu. To historia o powstaniu narodu, który swoje istnienie zawdzięcza jednemu z legendarnych stworzeń. Mojego narodu.
Kilkaset lat temu, pomiędzy istotami posiadającymi ogromną moc (zwanymi współcześnie Legendarnymi Pokémon’ami), doszło do pewnego incydentu, zdolnego wybić naszą rasę niczym szkodniki. Wcześniej wspomniany Biały Smok został bowiem posądzony o zdradę wobec pozostałej Wielkiej Piątki Unovy- Tria walecznych Muszkieterów, bezlitosnego Zekroma oraz Kyurem’a o sercu chłodnym jak lód. Reshiram wygnano za kontakty i zawieranie paktów ze śmiertelnikami, lecz ta kara była dla Czarnego Pana zbyt mała. Pragnął nauczyć ludzi szacunku w stosunku do mistycznych bestii, zabijając trójkę dzieciaków, z którymi jego siostra była w zmowie. Lecz gdy ta wiadomość dotarła do Białej Pani, matczyny instynkt przezwyciężył rozum i ogarnął nią gniew nie do opisania. Chcąc za wszelką cenę ochronić niewinnych przedstawicieli ludzkiej rasy, Reshiram zatarasowała drogę mściwemu Zekrom’owi i wyzwała go na pojedynek. Gdyby w tym momencie reszta legendarnej grupy nie zainterweniowała, najprawdopodobniej nastąpiłby koniec świata. Rodzeństwo zostało rozdzielone i umieszczone w osobnych medalionach. Co więcej właśnie wtedy została wypiętrzona Wyspa Ryu, na której schowano jeden z talizmanów, podzielony na trzy części; Ram, Re oraz Shi. Po ułożeniu ich w odpowiedniej kolejności powstawało imię zaklętego w nim smoka- Reshiram. Od tamtej pory trójka dzieci nie spoczęła, dopóki nie odnalazła zaginionych elementów układanki. Nim jednak udało się im to uczynić, wkroczyli już w dorosłość i pozakładali własne rodziny. Tak oto dali początek naszemu narodowi na Wyspie Ryu. Odtąd obowiązek bycia strażnikiem i noszenia poszczególnych kawałków medalionu przechodził co dwa pokolenia. Osoba utrzymująca drogocenny skarb otrzymywała imię wyryte na nim i musiała przyrzec, że nie połączy go z pozostałymi fragmentami dopóty, dopóki nie będzie to konieczne.
Niestety wkrótce równowaga na Wyspie została zachwiana, gdyż pierwsi ludzie zapragnęli posiąść oba talizmany- również ten Zekrom’a, zesłany do innego rejonu świata- nie wiedząc jak tragiczne mogą być tego skutki.
I tu rozpoczyna się moja misja…
Nazywam się Shi i jestem jednym ze strażników serca Białego Smoka.


~ Pierwsze spotkanie- oko w oko z duchem
[Ostrzeżenie: Poniższy tekst jest fragmentem spisanej notatki głosowej, która została sporządzona przez dwójkę głównych bohaterów- Shi oraz Kei’a]

Hej, z tej strony Kei. Szczerze? Mógłbym opowiadać o sobie godzinami- kim jestem, skąd pochodzę i tak dalej, ale nie mamy z Shiro zbyt dużo czasu, bo musimy gonić… A zresztą, dowiecie się w trakcie nagrania.
W każdym bądź razie, wszystko zaczęło się w pewien mglisty, październikowy poranek, podczas mojego powrotu znad rzeki. Mój dotychczasowy dom mieścił się pośród licznych, mieszanych lasów i wzgórz. Od pozostałej części świata dzielił nas wysoki grzbiet górski, którego pokonanie graniczyło z cudem. Jedynie mojemu dziadkowi udało się tego dokonać. Jednakże, nie wiedzieć czemu, nigdy nie zabierał mnie na wycieczki w tamte strony. Gdy pytałem się go o przyczynę, przygryzał tylko dolną wargę i wymyślał coraz to lepsze wymówi, typu- złe warunki atmosferyczne, czy też niebezpieczne szlaki. Bez dwóch zdań coś przede mną ukrywał i tamtego dnia moja ciekawość osiągnęła swoją granicę.
Dość nagłym ruchem ręki uchyliłem drewniane drzwiczki domu, na tyle, bym mógł wślizgnąć się do środka. Tam, jak zawsze zresztą, panowała dość przytulna atmosfera. Dnie i noce stawały się co raz chłodniejsze, więc na zazwyczaj nieużywanym palenisku, teraz wesoło tańczyły niewielkie iskierki. Od strony łańcucha górskiego zawiał porywisty wiatr i wpadając przez okno, przewrócił jedną z fotografii stojących na kominku. Podszedłem do naszego, rodzinnego ogniska i podniecając płomień, podniosłem zdjęcie z podłogi. Przedstawiało one uśmiechniętego staruszka, trzymającego na rękach niewinne dziecko. Rozejrzałem się po pokoju w celu odnalezienia wzrokiem starszego pana z kadru. Niestety, na próżno- jak zresztą mogłem się spodziewać. Prawda jest taka, że ten emeryt, to mój dziadek, o którym wcześniej wspominałem. Kocha przygody do takiego stopnia, że mimo swojego wieku, nie może wysiedzieć paru miesięcy w jednym miejscu. A gdy już wyrusza na jakąś wyprawę, powierza opiekę nad domem właśnie mi. Tym razem jednak nie wracał już bardzo długo, a ja, podobnie jak inni mieszkańcy wioski, zacząłem powątpiewać czy kiedykolwiek to nastąpi.
Z transu wybiło mnie głośne pukanie w ramę okna. Doskonale znałem ten rytm, to był nasz szyfr, co oznaczało, iż musiał być to… Ram! Zniecierpliwiony blondyn, stał na ogromnej beczce, która służyła nam za swego rodzaju schody, i wpatrywał się w szkło, próbując dostrzec cokolwiek po drugiej stronie szyby- więc kiedy otworzyłem okno, o mało nie wywinął fikołka.
- Wreszcie, czemu tak długo?- Spytał starając się utrzymać równowagę i udając oburzenie.
- A, wiesz, obowiązki wzywają- odparłem, szybko odkładając fotografie na miejsce.
- Obowiązki, mówisz… Czyli teraz jesteś już wolny, tak?
Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, a Ram już pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy, a dokładniej on ruszył, nad nasze miejsce spotkań. Ten dość dziki i czasem złośliwy nastolatek, to mój przyjaciel z dzieciństwa. Niegdyś potrafiliśmy spędzać ze sobą całe dnie. Tak jak ja, nigdy nie poznał swoich rodziców. Słyszałem, że podrzucono go do naszej osady jeszcze jako niemowlaka. Jedyną rzeczą, jaką posiadał, był niewielki złoty medalion z wyrytymi dziwacznymi znakami, które jako jedyny z wioski potrafiłem odczytać- R a m.
Szliśmy krętą, górską ścieżką prosto pod rozłożystą, płaczącą wierzbę. O ile się nie mylę, to właśnie w tej okolicy się poznaliśmy- on przychodził się tutaj uspokoić, a ja najczęściej chowałem się tu po kradzieży kajzerek z jednego z kupieckich straganów. Mimo piekła, które zgotowało mu życie, zawsze był pogodnym i o wiele śmielszym ode mnie dzieciakiem. Praktycznie za każdym razem słuchałem jego porad i zgadzałem się na jego, niekiedy nieźle pokręcone, plany.
Jednakże, gdy tego dnia rzucił propozycję pójścia w pobliskie góry, zacząłem mieć pewne wątpliwości.
- Co jest, tchórzysz?- Spytał z sarkazmem w głosie.
- Nie, ale dzisiaj są złe warunki pogodowe na taką wycieczkę. Poza tym mój dziadek…- zacząłem niepewnie, ale wtem przerwał mi Ram:
- O, matko. ‘Mój dziadek to, mój dziadek tamto’- weź się wreszcie ogarnij! Złe warunki pogodowe, serio? Rzeczywiście zaczynasz się do niego upodabniać. A wiesz Ty co? Dobra, zostań sobie w wiosce, ale twój dziadek przeszedł przez ten te pasmo górskie, więc jest to możliwe. I mam zamiar też tego dokonać!
Już miałem zaprzeczyć, gdy nagle zdałem sobie sprawę z tego, że Ram miał rację. Przez całe dzieciństwo marzyłem o tym, żeby stać się słynnym podróżnikiem i wyruszyć w podróż po otaczającym mnie świecie. Zazdrościłem dziadkowi doświadczenia i zamiłowania do wypraw, a kiedy nadarzyła się okazja do spełnienia swoich wieloletnich życzeń, ja nadzwyczajnie się boję. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Mogłem tylko stać nieruchomo i obserwować znikającą za drzewami sylwetkę kumpla.
Koniec końców, wróciłem do wioski, ale świadomość zostawienia przyjaciela na pastwę losu, nie dawała mi spokoju. Próbowałem zapomnieć o tym, co się zdarzyło, lecz słowa Ram’a cały czas krążyły w mojej głowie. Co więcej na niebie pojawiły się pierwsze czarne chmury, co zwiastowało nadchodzącą burzę. Wszystko to razem wzięte sprawiło, że przełamałem w sobie barierę i postanowiłem za nim wyruszyć. Bądź co bądź, był dla mnie kimś, na kształt brata.
Spakowałem najpotrzebniejsze, według zapisek dziadka, rzeczy do wędrówki (w tym także jego dziennik, jedną z ostatnich pamiątek po nim) i ruszyłem śladami Ram’a. Na szczęście udało mi się go złapać w połowie szczytu, tuż przed okropną ulewą.
Muszę przyznać, iż to, co mówią o nieprzewidywalności gór jest czystą prawdą. Deszcz dopadł Nas gwałtownie i gdybym nie dostrzegł średnich rozmiarów jaskini, przemoklibyśmy z Ram’em do suchej nitki.
- Nadal twierdzisz, że nie warto zważać na warunki pogodowe?- Zwróciłem się do przyjaciela, który mierzwił sobie mokre włosy.
- Dobra, przyznaję, miałeś ra… Wow…- Kumpel najprawdopodobniej zahaczył nogą o jakiś kamień (a przynajmniej tak wtedy myśleliśmy), gdyż po chwili w pięknym stylu zaliczył glebę. Słyszałem jak przeklinał pod nosem i trzymał się za bolące palce u stopy. Lecz kiedy zobaczyliśmy o co tak naprawdę Ram się potknął, oboje zamarliśmy. Przed nami leżało, zawinięte w koc, ciało (mniej, więcej 15-letniej) dziewczyny, której włosy zlały się z granitowym podłożem. Gdy zbliżyliśmy się nieco do trupa, oczy nastolatki otworzyły się, a my, przerażeni, odskoczyliśmy w tył, chwytając się nawzajem za ramiona. Po naszych minach od razu można było poznać o czym pomyśleliśmy: „duch”. Jak teraz sobie przypominam tą sytuację, to musiało to wyglądać idiotycznie, ale jakoś wtedy nie miałem czasu, żeby się nad tym zastanowić. Dziewczyna podniosła się i przecierając zaspane powieki, rozejrzała się po grocie mrucząc coś pod nosem.
- K-kim albo czym, T-ty jesteś?- wyjąkał Ram.
- O to samo mogłabym się Was zapytać- odparł „duch”, zeskanowując Nas wzrokiem.
- Jesteś człowiekiem?- Dodałem ciut pewniej.
- Naprawdę, jestem pod wrażeniem, Amerykę odkryłeś!
Dalej rozmowa poszła już, że tak powiem, gładko. Musieliśmy się z Ram’em przedstawić ‘o nieznajomej’ i odpowiadać na jej idiotyczne pytania. Najburzliwsza atmosfera zawisła nad moim kumplem i nowopoznaną dziewczyną. Przyjaciel co i raz spoglądał na szyję 15-latki (aż zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno nie ma jakiegoś kompleksu szyjnego albo czego innego), a ona ukradkiem spoglądała na niego, jak gdyby już się spotkali czy nawet znali. Nie sądziłem, żeby to było możliwe, a przynajmniej do czasu. W pewnym momencie Ram nie wytrzymał już nerwowo i zarzucając oba plecaki na siebie, ruszył w stronę wyjścia.
- Kei, deszcz już powoli ustaje, więc możemy iść dalej…- rzekł Ram i zrobił krok naprzód, znajdując się tym samym poza zasięgiem sklepienia jaskini. On chyba naprawdę nie miał zamiaru się poddawać, a mnie nie opłacał się powrót do wioski- wątpię czy byłbym w stanie w ogóle znaleźć drogę powrotną. Obfity deszcz zmienił się w niewielką mżawkę, ale i tak pragnąłem go ostrzec przed kolejną uwagą dziadka- śliskie, niebezpieczne szlaki. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek powiedzieć, usłyszałem krótki krzyk Ram'a. Natychmiast wybiegłem na zewnątrz i ujrzałam przyjaciela zwisającego z górskiej półki, trzymającego się za nią ostatkiem sił. Z drugiej strony skalistego zbocza zwisał mój pakunek. Musiałem, więc wybrać- albo życie Ram'a, albo dziennik dziadka. Widząc jak tobołek mojego 'brata' spada w przepaść, postanowiłem wybrać pierwszą opcję. I to był jeden z największych błędów, jakich kiedykolwiek popełniłem. Podałem koledze rękę i wciągnąłem go w ostatniej chwili. Dziennik mojego dziadka i reszta rzeczy oglądała już tą sytuację z dołu stromego urwiska.
- Ale Ty jesteś głupi!- Zachichotał Ram, a ja poczułem przeszywający moje ciało ból. Ostatnie co pamiętam, to widok nadbiegającej dziewczyny, która co pewien czas powtarzała wyraz: k a g e (jap. cień). Potem najwyraźniej straciłem przytomność.

Ocknąłem się w jakiejś grocie. Nie była to ta sama, co poprzednio. Ta, w której się obecnie znajdowałem, budziła wrażenie o wiele większej. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i rozpoznałem znajomą 15-latkę, siedzącą kilka metrów ode mnie. Nuciła pewną piosenkę, która niosła ukojenie dla moich ran, jak również umysłu.
- A więc straciliśmy jeszcze jednego strażnika...- mruknęła pod nosem, zupełnie jakby wyczuła, że się obudziłem.- Jak się czujesz?
- Uh, bywało lepiej- jęknąłem, podnosząc się z posłania.- Powiesz mi co się tak naprawdę stało? O tych całych 'strażnikach'?
Dziewczyna kiwnęła głową i opowiedziała mi historię o powstaniu jej narodu (którą zdaje się, że już słyszeliście). Okazało się, że tymi 'pierwszymi ludźmi, którzy zapragnęli posiąść oba talizmany' byli członkowie Drużyny Cienia. Zorganizowali oni zmasowany atak na Wyspę Ryu. Wódź narodu nastolatki, Atasuke (co ciekawe będący Pokémon'em; Mega Lucario), nie zdołał odeprzeć doskonale zaplanowanych działań Armii Cienia, nawet swym królewskim wojskiem pod dowództwem przyjaciela Shi. Re, chłopak, którego strażniczka darzyła silnym uczuciem, przed bitwą ofiarował jej jednak Snivy, stworka, który miał go zastąpić w opiece nad nią, gdyby coś poszło niezgodnie z planem. Po przegranej walce, Re został wzięty do niewoli, a 15-latka ruszyła na jego poszukiwania. Te same osoby zwerbowały w swoje szeregi Ram'a, ostatniego ze strażników, który chcąc poznać tożsamość swoich rodziców dołączył do Zgrupowania. Podczas pierwszej naszej rozmowy z Shi, mój kumpel był pewien, że dziewczyna dojdzie prędzej czy później do prawdy, dlatego też był taki nerwowy. Zdałem sobie sprawę również z tego, że on wcale nie patrzył na szyję strażniczki, a na jej amulet.
- Nadal nie wiesz dlaczego twój dziadek nie pozwalał Ci opuszczać wioski?
- Hm?- Popatrzyłem pytająco na dziewczynę, która w tym momencie głośno westchnęła.
- Ale z Ciebie tępak. Oczywiście, że chciał Cię chronić! On sam był kiedyś członkiem armii Wyspy Ryu, a twoi rodzice zginęli odsyłając Cię tutaj.
Założę się, że moja mina była po prostu bezcenna. Wpatrywałem się w osłupieniu w Shi, a moja dolna szczęka powędrowała w dół. Okej, czyli podsumowując: jestem częścią legendy, mamy na ogonie cztery wredne, mistyczne bestie, oprócz tego praktycznie dwie w posiadaniu tych od cienia, gonimy jakąś organizację, o której istnieniu wczoraj jeszcze nie miałem bladego pojęcia, a mój dotychczas najlepszy kumpel okazał się zły i chciał mnie zabić (za pomocą trucizny). Chyba jeszcze brakuje tu tylko Rangers'ów biegających w obcisłych, zielonych gatkach- lepiej już być nie mogło.
- To jak, wchodzisz w to?- Głos Shi przerwał moje przemyślenia.
- Wchodzę w co?
- We wspólną podróż po świecie, oczywiście. Nie za bardzo się rozeznaje w tych terenach...
Miałem ochotę odrzec: "No to chyba na nie za dobrą osobę trafiłaś...", ale kolejne zdanie dziewczyny zmieniło moje nastawienie do całej wyprawy:
- A kto wie, może znajdziemy twojego dziadka.
- A wrócę z tej wyprawy żywy?- Spytałem.
- Może- odparła 15-latka, szczerząc się do mnie.
- Tego się właśnie obawiałem!
Na tym nasza rozmowa się urwała, a Shi pociągnęła mnie za sobą.
- Wiesz, co, będę do Ciebie zwracał S h i r o.
Strażniczka przystanęła na chwilę, a ja się przygryzłem w język.
- C-czy powiedziałem coś złego? Jeżeli nie chcesz, to...
- Nie, spoko. Możesz tak do mnie mówić. Po prostu kiedyś już ktoś mnie tak nazywał i był do Ciebie bardzo podobny.
Nie musiałem nawet pytać. Wiedziałem, że mowa była o Re. Wykonaliśmy ostatni zakręt i wtem moje przyzwyczajone do ciemności oczy, ujrzały rażące światło dzienne. Lecz kiedy już zdołały się do niego przyzwyczaić, zobaczyłem coś niesamowitego. Moje rodzinne okolice nie mogły się równać z tym niepowtarzalnym widokiem. Przede mną rozciągał się malowniczy region, na który już wiele razy natrafiałem przeglądając zapiski i rysunki dziadka. Domyśliłem się, iż właśnie pozostawiliśmy za sobą górski grzbiet.
- To jest właśnie prawdziwy urok przygód! Choć, musimy odnaleźć dla Ciebie jakiegoś towarzysza do walk, inaczej w tym świecie nie dasz sobie rady- oznajmiła Shiro, nabierając świeżego powietrza i przeciągając się.
- O, rany, to przecież region Kalos...- zdołałem wybełkotać.
Starter: Fletchling

Dodatkowy Ekwipunek: ---

Cele podróży:
* Odnalezienie i uratowanie Re (oraz nawrócenie na dobrą stronę mocy Ram'a).
* Złączenie wszystkich części medalionu i przywołanie z powrotem do życia Reshiram, a także rozwiązanie Zgromadzenia Kage, co graniczy z cudem.
* Odnalezienie dziadka Kei'a

[url=Box]Box[/url][url=Konto bankowe]Konto bankowe[/url][url=Karta postaci]Karta postaci[/url]
Powrót do góry Go down
Vaphel
Admin
Vaphel


Liczba postów : 3197
Join date : 16/07/2013
Age : 32
Skąd : Mazovian

Karta Postaci
Profesja Główna:
Starter:

Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać   Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 EmptyWto 06 Maj 2014, 12:35

Poprowadzę to, choć klimat nie do końca mój i nie znam też Kalos. Będzie fajnie Smile
Powrót do góry Go down
https://pokenova.forumpl.net/t94-fernando-de-la-rosa
Kacperro




Liczba postów : 5
Join date : 04/05/2014

Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać   Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 EmptyPią 09 Maj 2014, 16:58

Imię "Ksywka" nazwisko: Carlos Munez
   Data urodzenia i wiek: 15.03.2000
   Wygląd: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Green.%28Pok%C3%A9mon%29.240.160380
   Miasto startu i region: Kanto, Pallet Town
   Charakter postaci: Carlos od praktycznie zawsze spotykał się z dużym naciskiem rodziców na to, aby został gwiazdą sportu. Na początku było fajnie, dzięki czemu stał się niezwykle pewny siebie. Radził sobie ponadprzeciętnie, z czasem futbol "wyłaniał" u niego nowe cechy charakteru, potrzebne na boisku, takie jak: waleczność, wielka ambicja. Dzieciństwo wśród ciągłych wymogów rodziców sprawiło, że Carlos stał się lekką fajtłapą, nie umiał podjąć ważnych decyzji samodzielnie. Poza tym zauważalne są: niezwykła zadziorność, nieustępliwość czy opanowanie. Mało czasu spędzał wśród swoich rówieśników, a podczas treningów nie skupiał się na kontaktach z innymi, przez co można zauważyć u chłopaka lekką nieufność. Mimo wszystko Munez wymaga od życia, a także cieszy się z niego, chociaż kiedyś nie umiał tego robić...
   Historia: W życiu każdego chłopca nadchodzi moment, w którym musi wybrać co dla niego dobre. Czy jest to dążenie do bycia sławnym sportowcem niczym Cristiano Ronaldo czy Lionel Messi, a może lepszym wyborem będzie droga muzyczna? Wiadomo Metallica, Iron Maiden, generalnie te sprawy. Otóż w tej historii przed takim zadaniem staje niejaki Carlos Munez, młodzieniaszek z gimbazy, Pallet Town. Niestety los nie jest dla niego zbyt łaskawy, bowiem jest to przedstawiciel typowego „pechowca”. Mimo to twardy charakter często pozwolił przejść mu przez przeróżne ciężkie sytuacje w życiu. A jak na 14 latka miał ich on całkiem sporo. Zaczynając od początku:
Carlos urodził się w Pallet Town, miasteczku słynącym głównie z tego, że jest tam laboratorium niejakiego profesora Oaka, przez którego wiele młodzieńców rozpoczynało swoje przygody z Pokemonami. Ze względu na bardzo ciężką sytuację finansową rodzice zmuszeni byli pracować na dwa etaty, przez co chłopak już w wieku 5 lat musiał zostawać na noce sam w domu, jednak nigdy nie miał o to pretensji do rodzicielów – przecież wszystko robili głównie z myślą o nim i o jego przyszłości. Wiązali bowiem z nim wielkie nadzieje, cała rodzina widziała w nim od początku kogoś, kto będzie nie tylko jej chlubą, ale także żywą maszynką do zarabiania pieniędzy. Nieświadom niczego młodzieniec przez wszystkie lata swojego dzieciństwa zostawał praktycznie zmuszany do uprawiania sportu. Rodzice uważali, że z tego będzie czerpał największe w przyszłości zyski. Początkowo nie był z tego niezadowolony, przez swoje umiejętności imponował przez lata kolegom i koleżankom, u których wzbudzał podziw.
-Wiesz co, ty to kiedyś zostaniesz takim Rivaldo – takie słowa usłyszał kiedyś na WFie od jednego z kolegów. Na tyle utknęły mu one w pamięci, że postanowił je sobie zapisać na kartce i powiesić nad łóżkiem.
-W sumie to sport jest całkiem spoko – wmawiał sobie na siłę co wieczór, z lekkimi łzami w oczach wpatrując się w ową karteczkę ledwo co trzymającą się na suficie.
Wmawiał… bowiem chłopak widział swoje miejsce w zupełnie innym świecie, tym, który jest tak popularny, o którym się tak mówi, czyli w świecie Pokemonów. Kiedy jako dziecko zostawał sam w domu, mimo zakazów rodziców, ze względu na rachunki za prąd postanawiał włączać chociaż na chwilę telewizor i mimo, że często leciała tam liga mistrzów, on wolał przełączyć na kanał dalej i obejrzeć czy to walkę o przewodnictwo w regionie Kanto, czy też byle jakie powtórki z zawodów koordynatorów. Piękno, siła pokemonów imponowały mu na tyle, że nie chciał w życiu robić nic innego. Został jednak tak wychowany, że bał się odmówić swoim rodzicom, którzy przedstawiali mu zupełnie inną wizję jego życia.
Wszystko zaczęło się zmieniać w okresie tak zwanego buntu, czyli czasie, w którym to każdy nastolatek stara się udowodnić, że to co on chce, jest dużo ważniejsze, niż to co pragną wszyscy inni. Carlos właśnie wtedy starał się delikatnymi znakami pokazywać, że nie chce i nie lubi grać w piłkę. To mówił, że nie chce mu się iść na trening, czy, że boli go noga i chyba nie może grać. Wtedy ojciec wręcz na siłę wysyłał go na treningi, a żeby sprawdzić, czy na pewno na nie dotarł, śledził go. Doskonale o tym wiedzący syn, nawet nie próbował wykrętów. Pewnego kolejnego, żmudnego poranka usłyszał tako oto rozmowę rodziców:
-Sierra… to już nie ma sensu. On się zaczyna buntować – takie słowa padły z ust ojca do matki
-Co?! Przecież sam mówiłeś, że to będzie żyła złota!
-No wiem, wiem. Ale nie ma sensu na siłę go do tego upychać, ja… myślałem, że on lubi to robić, a okazuje się, że ma to wszystko gdzieś
-Chyba nie chcesz się teraz wycofać? Po tym wszystkim, co zrobiliśmy, aby tak się rozwijał, te przelane pieniądze, emocje. On miał to wszystko zwrócić!
Usłyszawszy tak materialne podejście do sprawy matki jak najszybciej wybiegł z domu do miejsca, w którym lubił spędzać mnóstwo czasu, była to mała rzeczka na obrzeżach miasta. Lubił je głównie ze względu na to, iż było to jedno z nielicznych miejsc, gdzie spokojnie można było sobie usiąść, popatrzyć w piękną, niebieską, wręcz przezroczystą wodę i poobserwować przeróżne pływające w niej stworzenia.
-Jak ona może… traktuje mnie jak przedmiot… co z niej za matka… – rozmyślał sobie młody przedstawiciel rodziny Munez.
-Witaj chłopcze, nad czym tak rozmyślasz? – odwrócił się i zobaczył kierującego do niego te słowa postać którą dobrze kojarzył – był to Profesor Oak!
-A tak… o życiu – wypowiadając te słowa starał się ukryć swój wewnętrzny smutek.
-To chyba bardzo ogólne stwierdzenie, nieprawdaż? – naukowiec prawdopodobnie wyczuł coś nieprawidłowego w głosie młodzieńca.
-To długa historia… i wątpię, żeby profesorowi chciało się jej słuchać
-Ależ ja chętnie posłucham, młodzi ludzie są przyszłością świata i warto się z nimi porozumiewać jak najczęściej – po tym zdaniu Carlos ewidentnie się przełamał i opowiedział wszystko, co się wydarzyło w ostatnim okresie, w jego życiu.
Po dosyć długiej opowieści zaczęło się ściemniać, wyraźnie oburzony postawą pani Munez prof. Oak przez dłuższą chwilę nie odzywał się, jednak milczenie nie trwało zbyt długo.
-Dobra, robi się późno, wracaj do domu, porozmawiam z Twoim ojcem jeszcze dziś przez telefon, a może nawet wpadnę do waszego mieszkania – rzekł Profesor
-Ale… będą na mnie źli, że żale się komuś obcemu i opowiadam historię mojej rodziny
-Uwierz mi, nie będą. Poza tym nie jestem Ci obcy, jako profesor jestem naprawdę zżyty z miastem, jak i jego mieszkańcami. Ich problemy są moimi, jak i na odwrót. A teraz muszę już lecieć, bądź dobrej myśli – to mówiąc odszedł gdzieś w kierunku centrum miasta prof. Oak.
Faktycznie, robiło się co raz ciemniej, tak więc Carlos także skierował się do miejsca swojego zamieszkania, jednak lęk przed tym, że rodzice mogli już rozmawiać z naukowcem, bał się iść tam szybko. Chcąc, nie chcąc w końcu trafił do mieszkania. Jak najciszej otworzył drzwi, jednak uporczywa mama od razu naskoczyła na niego, zarzucając mu to wszystko, czego się obawiał. W końcu uderzyła syna w twarz… wszystko widzący ojciec natychmiast odepchnął ją i wyszedł z synem na zewnątrz.
-Nie przejmuj się… ona ma bzika na punkcie pieniędzy i nie cierpi, jeżeli wie, że ty jej ich nie dasz. Spokojnie… dzisiaj nocujesz u Profesora Oaka, proszę bardzo, oto twoje rzeczy na podróż! Niech Twoje marzenia się spełnią, wierzę, że nawet jako trener staniesz się chlubą rodziny. Postaraj się zapomnieć o tym, co się wydarzyło przed chwilą. Ja z całego serca przepraszam Cię za to, że próbowałem zrobić z Ciebie żywą skarbonkę. Jest mi z tego powodu niesłychanie wstyd. Byłem złym ojcem, nie powinienem Cię do niczego zmuszać. Nie zdziwię się, jeżeli będziesz chciał o mnie i mamie zapomnieć, jednak jeżeli będziesz czuł taką potrzebę, w każdej chwili możesz wrócić do domu… – powiedział ojciec ze łzami w oczach, po czym wręczył synowi plecak, jednak nawet nie pożegnał się z synem i z opuszczoną głową udał się z powrotem do mieszkania…
Carlos szybko udał się do prof. Oaka, aby odpocząć i przespać się…
Następnego poranka obudziwszy się usłyszał pukanie do drzwi
-Carlos, wstałeś już? – był to profesor.
-Tak, proszę
-Cóż… pewnie domyślasz się co Cię teraz czeka, chodź szybko na dół
Podekscytowany chłopak jak najszybciej zszedł piętro niżej i ujrzał, jak profesor wyjmuje jakąś paczuszkę.
-Proszę bardzo, oto wszystko, co przyda Ci się w Twojej podróży
Słysząc te słowa z ust naukowca pierwszy raz poczuł się szczęśliwy, poczuł, że w końcu będzie robił to, na co ma ochotę.
-Niestety nie mam wiele czasu, więc jedyne co mogę powiedzieć to… powodzenia! A teraz ruszaj, świat czeka na Ciebie! Trzymaj się i dzwoń do mnie regularnie, traktuję Cię jako mojego ucznia! – Oak uściskał młodzieńca, po czym odprowadził go do drzwi i pożegnał.
-Teraz moje życie dopiero się zacznie! – powiedział sam do siebie pełen energii chłopak i ruszył ku przygodom...

   Starter: Charmander

   Dodatkowy Ekwipunek: Latarka, Lornetka, Pudełko zapałek, 2l butelka wody

   Cele podróży: Zostać de best, zacząć nowe, SWOJE życie

   [url=Box]Box[/url][url=Konto bankowe]Konto bankowe[/url][url=Karta postaci]Karta postaci[/url]
Powrót do góry Go down
Vaphel
Admin
Vaphel


Liczba postów : 3197
Join date : 16/07/2013
Age : 32
Skąd : Mazovian

Karta Postaci
Profesja Główna:
Starter:

Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać   Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 EmptyPią 09 Maj 2014, 17:29

Przyjęty na ostatnie miejsce. Pouzupełniaj zapis o linki a zrobię Ci grę.
Powrót do góry Go down
https://pokenova.forumpl.net/t94-fernando-de-la-rosa
Splendid

Splendid


Liczba postów : 4
Join date : 19/06/2014

Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać   Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 EmptyNie 22 Cze 2014, 15:13

...


Ostatnio zmieniony przez Splendid dnia Nie 30 Gru 2018, 18:49, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Vaphel
Admin
Vaphel


Liczba postów : 3197
Join date : 16/07/2013
Age : 32
Skąd : Mazovian

Karta Postaci
Profesja Główna:
Starter:

Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać   Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 EmptyNie 22 Cze 2014, 19:05

Historia nie jest zła, ale zapisz się do Jokera. Ja mam jeszcze póki co mało czasu. W razie czego w lato będziesz mógł się przenieść.
Powrót do góry Go down
https://pokenova.forumpl.net/t94-fernando-de-la-rosa
Dante

Dante


Liczba postów : 11
Join date : 18/08/2014

Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać   Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 EmptyPon 18 Sie 2014, 17:48

...


Ostatnio zmieniony przez Dante dnia Nie 30 Gru 2018, 18:46, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Vaphel
Admin
Vaphel


Liczba postów : 3197
Join date : 16/07/2013
Age : 32
Skąd : Mazovian

Karta Postaci
Profesja Główna:
Starter:

Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać   Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 EmptySob 23 Sie 2014, 12:21

Zgodzę się na grę, jak wybierzesz inny region. Z tych o których Ci mówiłem.
Powrót do góry Go down
https://pokenova.forumpl.net/t94-fernando-de-la-rosa
The author of this message was banned from the forum - See the message
Sponsored content





Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać   Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 
Zapisy do podwodnego świata Wodnika...na lądzie też można grać
Powrót do góry 
Strona 4 z 8Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
 Similar topics
-
» Zapisy do świata LubiePlacki
» Zapisy do Świata Zeromusa. Miejsca, gdzie wszystko może się zdarzyć
» ~Zapisy~
» Zapisy~
» >Zapisy<

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PokeNova :: Gry :: MG Vaphel-
Skocz do: