Christopher usiadł na pieńku obok Fernanda. Siedzieli tak w milczeniu i obserwowali oba pokemonmy, które obwąchiwały się nawzajem. Kto by pomyślał - kompletnie odmienne, inne i jak mieliby ze sobą współżyć? A jednak… Jak na razie oba pokemony dobrze się dogadywały.
- Houndour to twój starter? - zapytał ten pierwszy. Niezbyt go to ciekawiło, jednak chciał jakoś pogadać. Nie mogli siedzieć w ciszy ,kiedy ich oba stworki miały tworzyć kolejne życie, kolejną duszę, która miała wszystkich uszczęśliwić.
- Niee… - odpowiedział krótko ten drugi. Był starszy i wyższy - raczej nie było szans na przyjaźń z jego strony. Poza tym nie wykazywali zbyt wielkiej ochoty na jakiekolwiek porozumienia. - Moim starterem, ulubionym pokemonem i tym najważniejszym jest Butterfree.
- Ach - westchnął Madle. Nie był tego ciekaw, jednak znowu musiał czymś tą ciszę przełamać. - W jaki sposób go złapałeś? - Fernando uśmiechnął się jakby sobie o czymś przypominał. To wspomnienie musiało być bardzo miłe i zapewne wiązało się z chwilą, gdy właśnie swojego startera złapał. Przeczesał dłonią swoje bujne włosy i odpowiedział.
- Złapałem go na wycieczce szkolnej jako Caterpie. Byłem wtedy takim kurduplem, niepozornym. Miałem marzenia, że kiedyś ewoluuje i stało się. Teraz jest pięknym i pełnym gracji Butterfree, któremu po prostu nikt nie da rady. - W jego głosie dało się wyczuć nutę rozbawienia. - A ty?
- Co ja? - zdziwił się Christopher, po czym udezrył się dłonią prosto w czoło. - Sorry za moją głupotę. Moim starterem był Mankey, poznałem go w dość nietypowy sposób, bo w kanałach, z których najwidoczniej nie mógł się wydostać. Dość dziwne miejsce to było, ale mogłem tam wyłączyć się od tych złych spraw, które ciągle mnie męczyły. A odk iedy go mam to jest mi dużo łatwiej. Łączy nas jakaś silna więź, którą po prostu ciężko zerwać - odpowiedział. W jego oczach można było ujrzeć błysk. Mówił o tym pokemonie jakby był on jego jedynym przyjacielem. - Jesteś trenerem, czy koordynatorem? Ja osobiście tych drugich podziwiam. Nie wiem jak można wymyślać takie kombinacje. Niektórzy są naprawdę świetni…
- Jestem tym drugim właśnie - odpowiedział szybko. - Moje pokemony poruszają się z wielką gracją i precyzją chcoiaż jak na razie wykonałem więcej walk niż pokazów. Po prostu nie spotkałem jeszcze godnego rywala. I jestem początkujący - powiedział szybko. - A po twoich słowach stwierdzam, że chyba należysz do tych pierwszych.
- Taak. Muszę mieć bardzo zróżnicowaną drużynę, dlatego też szukam jak na razie ognistego pokemona. Dlatego zgodziłęm się na ukłąd z tobą - na otrzymanie jajka Houndora, które urodzi moja Eevee. A tobie… Po co Eevee? - zapytał już z większą ciekawością. W jego oczach nadal można było zauważyć ogniki, które nie zamierzaly zniknąć.
- Chciałbym ewoluować małą Eevee w Sylveon - odpowiedział krótko. Na pewno pokemon ten pasował do koordynatora i warty był dla niego uwagi. Fernandez od początku był szczęśliwy z zawarcia tej umowy. Z pewnością miał już uplanowane jakieś ciekawe kombinacje, które mógł wykorzystać w występach.
- Cóż… Ja osobiście bardziej gustuje w tych ewolucjach Eevee do ataków. Umbreon, czy Glaceon… Ale najbardziej chcę Cyndaquila, który jest jednym z moich ulubionych pokemonów. No i Thyplosion jest bardzo silnym pokemonem, który nigdy nie zawodzi. - Madle odpowiedział rzeczowo. Fernando był zdegustowany jego odpowiedzią. Christopher spojrzał na niezrozumiale. - O co chodzi?
- Ja bardziej stawiam na wygląd, a pokemony, które podałeś są… niezbyt urodziwe - powiedział z uśmiechem. Christopher zacisnął pięści aż zbielały mu knykcie. Wkurzył się. Uważał, że jego pokemony były ‘’niezbyt urodziwe’’ jak to powiedział sam Fernando. Pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym spojrzał na niego wzrokiem mordercy. Gdyby tylko mógł to Fernando już leżałby martwy.
- Coś sugerujesz? - zapytał przez zaciśnięte zęby. Nie chciał zrobić jakieś głupoty, więc starał się trzymać język za zębami. Po prostu nie chciał, żeby nici z tej adopcji się stały.
- Ze pokemony stworzone do walki nie wyglądają tak pięknie, jak te stworzone do pokazów - rzekł i zaśmiał się szyderczo. Christopher zbielał. Miał ochotę się na czymś wyżyć, ale jednak milczał. Milczał, bo nie chciał zrobić czegoś głupiego. Bo chciał mieć ognistego stworka.
Tymczasem Eevee (E) i Houndour (H) zaczęły między sobą rozmawiać:
H - To ten, cześć, jak tam?
E - A cześć, nieźle, nieźle, a tam?
H - Spoko.
<dłuższe milczenie>
H - co robisz na codzień?
E - w sumie to jeszcze nie wiem bo dopiero co mnie stworzono w wymianach punktów i nawet jeszcze nie mam skanu. A Ty?
H - a wiesz, siedzę w boksie, ogólnie to zawalam tylko ten temat.
E - i jak spoko tam jest?
H - spoko, tylko wiesz, nie ma z kim pogadać bo siedzę tam sam i ogólnie to okropne nudy. {63}
E - a po co my tu w ogóle jesteśmy?
H - żeby kopulować i mieć jajka.
<Eevee robi większe oczy ze zdziwienia niż przeciętny kot>
E - cooo?!
H - no wiesz, przychodzą dwa poki, robią to i owo i potem samiczka w bólach składa dwa ogromne jaja z których wylęgają się dwa małe stworki, które swoją słodyczą doprowadziłyby do hiperglikemii pół świata i takie tam. To się nazywa rozmnażanie. Przeczytałem z regulaminu Day-Care. Podpunkt I.2.
<Eevee robi jeszcze większe oczy ze zdziwienia>
E - ale jak mus to mus. Nic na to chyba się nie da zaradzić a z Ciebie w sumie super ciacho.
<Houndour prawdopodobnie się rumieni ale spod futra czarnego jak noc nic nie widać. >{77}
<potem wielka szamotanina w krzaczkach z odgłosami typu: "nie z tej strony", "to boli", "weź się nie ruszaj" i takie tam, po pół godziny stworki wychodzą z zarośli i oblizują sobie futerko układając zmierzwione włosie na miejsce>
E - nigdy więcej się na to nie zgodzę!
H - ja z Tobą na pewno też.
E - co to miało znaczyć?
H - tylko tyle, ze jesteś nieporęczna w tych sprawach, wolę suki swojego gatunku (chociaż żadnej oprócz potencjalnej mamy nie widziałem, ale przecież nie musi o tym wiedzieć).
E - pufff! - rzekła i odeszła z miejsca zdarzenia.
Tymczasem Joker z Aquą gadali na kamieniu:
- Chyba się polubiły rzekł Joker.
- Chyba tak, będą młode! - odparł Aqua po czym obaj ruszyli tanecznym krokiem i najpierw tańczyli kankana ze sobą a potem ze swoimi Pokemonami świętując poczęcie. {93}
Potem urządzili zamążpójście, z którego uciekły obydwa Pokemony, które chyba jednak nie były zadowolone z faktu przed jakim je postawiono. Brzuch Eevee z dnia na dzień robił się coraz większy i nawet na pierwszy rzut oka było widać, ze ma w sobie dwa wielkie jaja, a że nie była samcem to nie był powód do dumy. Jedno już przez skórę wydawało się brązowe jak mamusia a drugie czarno-czerwone jak tatuś. Tak czy owak pozostało tylko kilka dni i obaj trenerzy będą mogli się cieszyć nowymi stworkami.