Wodnik

Życie w tym przerażająco głupim, zamkniętym miejsce nie należało do najprzyjemniejszych. Wydawało się, że Pacifidlog zamknęło się w latach osiemdziesiątych - wszędzie widziałeś kina samochodowe, słuchałeś starych piosenek o pokemonach i widziałeś ludzi ubranych w dziwaczne przebrania. Kilka osób zaczepiło cię, żeby spytać o odbywający się w pobliżu konkurs.
Tak. Clamperl na pewno był przygotowany do wystąpienia w tym świetnym turnieju. Niemniej jednak, jeśli nie chcesz brać udziału w tym nieoferującym wstążki miasteczku, możesz popłynąć statkiem drogą morską 132 albo obrać kurs przez drogę 131, do Ever Grande. Niemniej jednak lepiej wybrać opcję pierwszą, bo drugą wybierali doświadczeni trenerzy.

Byle jakie konkursy mnie nie interesowały. Chciałem mieć hajs i pieniądze i sławę, więc musiałem brać udział tylko w poważnych zawodach. Plan działania był następujący - dostać się na kontynent, złapać drugiego poksa, znaleźć centrum Pokemona by zapisać się do systemu i zdobycie harmonogramu Konkursów. Potem się potrenuje i się wygra. Zatem ruszyłem w stronę portu, skąd miałem popłynąć drogą 132.

Postanowiłeś pójść do portu. Znajdowało się tam mnóstwo pracowników z portu i niewielu początkujących trenerów, właściwie to byłeś jednym z dwóch, drugi wyglądał tak jakby do miasteczka wracał z jakiejś ciężkiej wyprawy. Cóż, pochodził z tego miasteczka i dlatego mu się nie powiodło, w końcu ciąży na tym miejscu klątwa. Ciekawe czy ty sobie poradzisz...
No ale nieważne. Kiedy chciałeś wejść na statek, zaczepił cię jakiś grubaśny mężczyzna z brodą i podstawił ci szpadę pod szyję.
- Jeśli chcesz dostać się na kontynent musisz przynieść mi Pidgeya

Odsunąłem szpadę na bok i spojrzałem na pirata jak na głupka. Ewidentnie nim był.
- To jest Hoenn, tu nie ma Pidgeyów. A już na pewno nie na tej wyspie. Tu jest tylko piach i kilka chat - mówię po czym staram się wejść na ten cholerny statek. Początek podróży i już same problemy. Mam nadzieję, że koleś tylko żartował i da mi popłynąć bo inaczej będę musiał powiosłować siedząc w muszli Clamperla...

Niestety, ale mężczyzna nie żartował. Najwidoczniej bawił się w jakąś głupią grę, w którym jako przykładny NPC zmuszał cię do wykonania jakiegoś prostego zadania, dzięki któremu mógłbyś wejść na pokład i ruszyć dalej. Cóż...
- No dobra, no to Tailowa. Na tym statku znajdą się jedynie osoby, które na to zasłużyły. Ewentualnie możesz pomóc mi zabrać przydatne towary od pobliskiego gniazda Pelipperów, porwały wszystko i uciekły. Potrafiłbyś się ich pozbyć?

NPC ewidentnie był debilem a mój życiowy pech znowu dał o sobie znać. Jakby nie mogły pływać stąd normalne statki. Pozostało mi iść szukać Tailowa albo tych nieszczęsnych Pelipperów.
- Jasne - rzekłem tylko i ruszyłem na obrzeża wyspy. To tam mogłyby być te Pokemony, w miasteczku na pewno ich nie było bo bym o tym wiedział. Wypuściłem mojego Clamperla i wziąłem go na ręce, może się przydać w każdej chwili.

Wtedy ktoś wrzucił NPC do oceanu - chwilę później wsłuchiwałeś się jak pożerają go Sharpedo i ine morskie, niebezpieczne stworki. Jeden z majtków, niski i niezbyt przystojny mężczyzna, zaczął do ciebie machać i krzyczeć:
- Wsiadaj! Ten idiota sobie na to zasłużył - i szybko pociągnął cię za kołnierz na statek. Po chwili siedziałes na statku i płynąłeś wraz z załogą. Mogłeś rozejrzeć się po pokładzie i trochę potrenować ze swoim cipowatym stworkiem.

Spojrzałem tylko na scenę masakry jaka dokonała się na biednym NPC i poszedłem dalej na statek. Nie mogłem wykorzystać takiej sytuacji. W końcu jakiś promyczek nadziei od losu. Przytulając Clamperla do piersi poszedłem dalej przed siebie i zacząłem się rozglądać za jakimś miejscem do treningu. Mieliśmy dobre kilka godzin rejsu przed nami więc warto by było jakoś sobie zorganizować czas.

// sorry, padł mi internet, tearz będę odpisywać kilka razy dziennie //
Niestety, ale nikt nie zamierzał go ratować, inaczej sam skończyłby jako marny posiłek Szarpedo. Niemniej, kiedy tak podróżowałeś po statku, obserwując różne zabytkowe przedmioty, odpoczywające i ruchające się pary, zauważyłeś jedną osobę - Rose z Titanica. Na sobie miała klejnot oceanu, który na pewno był sporo wart. Niemniej... obok niej w akwarium znajdował się Linneon. Dziewczyna najwidoczniej czekała na Dżaka, który ruchał się piętro wyżej z jakąś seksi laską, a ją zostawił na pastwę bogatych ludzi.

A ja teraz dom remontuje więc na odwrót.
Spojrzałem na biedną Rose. Czy mogłem jej jakoś pomóc? Jeżeli obok niej był jej Finneon to raczej miałem marne szanse na wygraną. Był to popularny stworek uzywany do Konkursów w Sinnoh. Motyl morza. Jednak byłem głupi i zagadnalem czy mogłaby ze mną zawalczyć.