Imię "Ksywka" nazwisko: Axel Blackwood
Data urodzenia i wiek: 31 października, 15 lat.
Wygląd:
Rodzinne miasto/Miasto startu i region: Urodził się w Kanto/Akcja toczy się w ??? 28 października.
Charakter postaci: Generalnie Axel jest dość sympatycznym nastolatkiem. To dość wrażliwy i sympatyczny chłopak. Nigdy nie robił sobie wrogów, generalnie łatwo nawiązywał znajomości. Przez jakiś czas był szykanowany przez rówieśników za to, że jego matka przyszła do szkoły i powiedziała do niego „kochany syneczku”, co odbiło się na jego psychice… i teraz nabrał trochę nieśmiałości.
Dużo w nim sarkazmu i ironii, ale da się z nim dogadać.
Historia:
-
Czy jest to Tantacool? – zagadnął chłopiec. Ojciec pokręcił przecząco głową po chwili wykrzywiając usta w chytrym uśmieszku. Gdyby im się przyjrzeć to można by powiedzieć, że syn odziedziczył po nim właściwie wszystko; usta, nos, oczy… Nawet postrzępione włosy. –
W takim razie Shellder! Goldeen! Nie znam innych, wodnych pokemonów z Kanto, tato! – chłopiec zrobił obrażoną minę zakładając ręce na piersi.
-
Żaden z wymienionych – powiedział spokojnie mężczyzna. Był wysoki i całkiem dobrze zbudowany. Znajdujące się na nosie okulary dodawały mu powagi. –
Dowiesz się w swoim czasie. A poza tym myślę, że przerabialiście już materiał o typie wodnym, Axel – zmienił ton na surowy. Dziesięciolatek spuścił wzrok.
-
W PORZĄDKU. I tak się tego dowiem; czy tego chcesz, czy nie! – i odszedł. Rodzice strasznie go rozpieszczali; po prostu nie mieli serca mu czegoś odmówić. Ale w tamtym wypadku musieli. Nawet słodka i urocza mama Kathleen nie odezwała się ani na chwilę.
Chłopak cały czas szukał sposobu, by dowiedzieć się jakiego stworka dostanie. Ale, niestety, rodzice pozostawali nieustępni. Trzymali się twardo postawionych zasad nie zdradzając nic więcej poza podanymi wcześniej informacjami; według nich pokemon miał być z Kanto. Teoretycznie istniał cień szansy, że celowo wprowadzili go w błąd, ale… Wiedział, że nie chciałoby się im jechać do innego regionu tylko po to, by zdobyć pokemona dla jednego gówniarza.
***
Jakoś bez tych informacji przetrwał. Co dziwne; mijały lata, a rodzice wciąż nie chcieli mu pokazać pierwszego pokemona. Nic dziwnego; miał tylko czternaście lat, więc czysto teoretycznie nadal tego stwora nie potrzebował.
Ojciec zdradził mu tyle, że gdyby zaszła taka potrzeba pokemona tego znajdzie na strychu ich olbrzymiego domu. Nigdy tam nie zajrzał z jasnego powodu; strych był zamknięty.
Owszem, jego rówieśnicy wyruszali w te swoje podróże, ale znaczna część pozostawała w domu kształcąc się, by w przyszłości zdobyć przyzwoitą pracę.
Zostanie trenerem pokemonów to bardzo ryzykowne zajęcie; jeśli nie zabłyśniesz w tej branży najprawdopodobniej nigdy nie zarobisz dostatecznej sumy pieniędzy. W każdym razie...
Zauważył pewną zmianę w zachowaniu swoich opiekunów. Byli poddenerwowani... Inni. To najlepsze określenie jakie znalazł w swoim zasobie słów.
Być może dałby radę to zignorować... Gdyby nie fakt, iż pewnej deszczowej nocy usłyszał głośny stukot. Krzyki. Kobiece, te należące do mężczyzn... Pokemony.
Bał się zejść na dół. Bał się i tego nie zrobił. Dopiero, gdy wszystko to przeniosło się na górne piętro zrozumiał, że nie ma żadnego wyjścia.
Otworzył okno. Dawka zimnego powietrza omiotła jego twarz. Odgłos kroków był coraz głośniejszy. Mimo uderzającego w rynnę, deszczu, słyszał wszystko doskonale.
Spojrzał w dół. Balkon. Wystarczyło skoczyć; wszedł na barierkę prawie z niej spadając. Było niesamowicie ślisko, i gdyby nie to, że drzwi nagle się otworzyły być może by się tam utrzymał.
Los dał mu jeszcze jedną szansę. Uderzył głową o miękki fotel, ale pozostałe części ciała odmawiały mu posłuszeństwa. Jeśli chciał dostać się na strych musiał przedostać się na górę innymi schodami.
Towarzyszył mu tępy ból. Ledwo wstał. Nie musiał nawet otwierać balkonu; otworzono drzwi na oścież dzięki czemu miał tam łatwy dostęp.
Jeden wdech. Wydech. I pobiegł. Rzucił się w kierunku schodów wspinając się tak szybko jak potrafił. Na korytarzyku z drzwiami prowadzącymi do jego pokoju zauważył zanurzającą się w cieniu postać. Westchnął cicho kręcąc głową. Nie mógł uwierzyć, co się właśnie dzieje.
Czyżby jego rodzice mieli problemy w pracy? Jako adwokaci mogli komuś podpaść.
Strych. Biegnij. Wydawał polecenia samemu siebie starając się omijać przeszkody. Drzwiczki były, o dziwo, uchylone. Będąc tuż pod nimi podskoczył zaciskając palce na jakimś przedmiocie.
Mokre od deszczu ręce ślizgały się po nim utrudniając mu zadanie. Udało się dopiero za trzecią próbą.
***
W dłoni trzymał list. W ciemności nie mół niczego odczytać. Porwał tylko skrawek papieru, pokeballa od ojca i... Wtedy stracił przytomność.
***
Obudził się w wysokich trawach... Nieopodal znajdowała się olbrzymia tablica.
Region... ???
Starter:
Wodny Pokemon z Kanto, który będzie zgadzał się z rozmową Axela z ojcem na początku historii.
Cele podróży:
- Dowiedzieć się, jak znalazł się w nowym regionie.
- Znaleźć rodziców(o ile jeszcze żyją).
- Dowiedzieć się, co ich tak naprawdę spotkało.
- Zabłysnąć w branży trenera(skoro już zaczął to się tym zajmie).