Gra Naccota

No i wyruszyłeś, płyniesz już dłuższy czas i nic nie wpadło do łodzi. Nagle jednak los się odmienił? Do łodzi w jednej chwili wpadł Magikarp i Carvanha. Musisz wybrać, albo spróbować złapać oba.

Zmęczony już dość długą podróżą oraz czekaniem na pojawienie się jakiegoś pokemona w mojej łodzi, zacząłem się zastanawiać, czy opuszczenie rodzinnego miasta nie było złym pomysłem. Zrezygnowany myślałem już nad powrotem, gdy nagle 2 pokemony wskoczyły mi do łodzi. Nie ukrywałem swojego zachwytu. Pomimo iż jednym z nich był Magikarp, to drugim okazał się być Carvanha. Oczywistym było, że wolałem złapać pokemona piranię, lecz świadomość, że Magikarp może być kiedyś potężnym pokemonem, zdecydowałem, że zdam się na los. Wyjąłem pokeballa, którego dostałem od opiekuna mojego domu, zamknąłem oczy i rzuciłem kulą w stronę pokemonów.
- Nieważne, którego z was złapię, ważne, że nie będę już sam podróżował

Rzuciłeś kulą, słyszysz jak się kiwa na boki, masz szansę na dwa różne Pokemony, Carvamhę, agresywnego Pokemona który może ewoluować w Sharpedo, silnego Pokemona. Albo Magikarp, Pokemon legendarnie słaby, który jednak może wyrosnąć na potężnego Gyaradosa. Kulka kiwnęła się drugi raz, słyszysz bicie swojego serca, wydaje się że nie ma nic poza tobą i Pokeballem. Trzeci raz. Złapałeś Carvanhę!
//Skan zrobię Jutro. Umie chytre spojrzenie oraz gryzienie.//

Serce waliło mi tak, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Kiedy usłyszałem, że złapałem któregoś z pokemonów spojrzałem w stronę balla i zauważyłem, że złapałem Carvahnę. Byłem bardzo ucieszony ze złapania owego pokemona, ponieważ uważałem, że wyglądem oraz umiejętnościami idealnie pasuje do przyszłego pirata. Spojrzałem na Magikarpa, wziąłem go w ręce i wypuściłem do wody.
- Dziękuję ci. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości złapie cię jakiś trener, który doceni twoje umiejętności.
Teraz gdy miałem już swojego pierwszego pokemona mogłem spokojnie wyruszyć w dalszą podróż.
- Hmm... Co teraz? Muszę dotrzeć do najbliższej wyspy czy też miasta. Kończą mi się zapasy żywności, a teraz jest nas dwóch do wykarmienia oraz przespałbym się w łóżku, a nie na deskach mojej łódki.
Wypuściłem Carvahnę z pokeballa aby płynęła koło łódki. Miałem nadzieję, że pomoże mi odnaleźć się na tych wodach.

Gdy wypuściłeś Magikarpia do wody zobaczyłeś że został natychmiastowo zjedzony przez innego Pokemona... Płyniesz, płyniesz, płyniesz i lądu nie widać.
//Nie wiem co dalej opisywać i spieszę się więc jest krótko//

Widok pożeranego Magikarpia nie był zbyt przyjemny, ale taka czasami jest kolej rzeczy. Na horyzoncie nie było widać żadnego lądu. Załamany tą sytuacją postanowiłem napiąć mocniej żagiel i popłynąć z wiatrem. Położyłem się na deskach i czekałem, aż Carvahna przypłynie. Miałem nadzieję, że udało jej się znaleźć coś interesującego.
- To miała być ekscytująca wyprawa, pełna akcji, niespodzianek i imprez z załogą... A co mam? Małą łódkę i dużo wody dookoła. - powiedziałem sam do siebie wpatrując się w niebo.

//Skoro jesteś nowym MG mam zadanie sprawdzające. Zrób skan swojej Carvanhy. Umie gryzienie i chytre spojrzenie. Historia: Carvanha była zwykłą Carvanhą, gdy postanowił wskoczyć na łódź aby zrobić masakrę swoimi zębami. Zamiast tego został złapany. Jest szalony i gdyby nie to że bez swojego trenera sobie nie poradzi przegryzł by mu gardło//

//Dobrze.//
Płyniesz dalej, płyniesz dalej, i dalej, i dalej... Widzisz jak czasami w dali są płetwy Sharpedo.

Dookoła nic tylko woda. Prawdę mówiąc miałem jej już trochę dość. Nie wiedziałem nawet ile czasu już płynę. Rozejrzałem się wokół łódki, ale nigdzie nie zobaczyłem mojego pokemona. W oddali widać było tylko płetwy Sharpedo, ale nie chciało mi się wierzyć, że Carvahna już ewoluował. Z nudów położyłem się na deskach i rozmyślałem o rzeczach, które zrobię jak przypłynę do jakiegoś portu.
- A więc tak... Kąpiel, masa jedzenia, sen i wieczorem impreza!