"To nie jest typowe dla tej rudej małpy" myślę, gdy tylko dociera do mnie powód dla którego ów chłopiec do nas zawitał. Lorelei zawsze lubiła mieć na wszystko oku oraz wszystko pod kontrolą. Jednak to mogła by jej kolejna próba by mnie zmienić, kolejny sposób bym stała się kimś kim nie jestem... Jedyne czego chce to pozostać tym kim jestem, czy to jest takie złe?
Czuję jak łzy napływają mi do oczów, nie chce jechać, chce tu zostać, w domu. Jednak nie miałam szans, moje zdanie się nie liczyło, a wszystko przez nią. Nie czułam gniewu, czułam rozpacz i ogrom beznadziei. Nie mogłam się zbuntować, nie mogłam uciec, bo bym przegrała... Mogłam tylko iść i wykonywać ich polecenia, pokazać im, że tak też można, w końcu zrozumieją, że nie zmienią mnie... zrozumieją mnie...
Bez słowa idę do wyjścia, serce staje mi w gardle, jeśli jego powody są prawdziwe, znaczy, że z każdym krokiem moje szanse wyplątania się z tego maleją. Ze spuszczoną głową wchodzę do pokoju i rzucam chłopakowi nieznaczne spojrzenie. Chciałam tylko zapamiętać jego wygląd, by nie zgubić go w drodze.
W niezręcznej ciszy czekam na dalszy rozwój wypadków.