Zaatakowała cię dziwna euforia. Twoja matka chciała ciebie jeszcze trochę przetrzymać. Nie cieszyła się z tego, że straci swojego jedynego syna. Wychowywała ciebie, kochała, a teraz... Miałeś po prostu odejść...
Paczka, którą otrzymałeś od swojego rodziciela była dość ciężka.
Po zjedzeniu kawałka pysznego tortu, mogłeś wyjść. Oddish twojej matki zachichotał i zaczął tańczyć na blacie stołu. Nie przepadaliście za sobą już od twoich najmłodszych lat. ,,Uważaj na siebie'' i inne tego typu rzeczy słyszałeś przez najbliższe dziesięć minut. W końcu wyszedłeś. Na twoich plecach spoczywał dość duży, czerwono-niebieski plecak. Włosy miałeś poczochrane, a na twoim policzku widniał ślad czerwonej szminki.
Szedłeś przez zalane słońcem trawy. Niebo było błękitne, nie spoczywała na nim żadna chmurka. W końcu dotarłeś do tak długo wyczekiwanego przez ciebie miejsca - Laboratorium Profesora. Na twojej twarzy zagościł uśmiech. To tutaj miałeś otrzymać swojego pierwszego pokemona! Początkujący trenerzy zazwyczaj mieli do wyboru trzy pokemony. Wszedłeś do środka, gdzie przywitało cię kilku pracowników. Wszyscy mieli uśmiechnięte miny - pracowali z pokemonami zamieszkującymi ten budynek. Rozglądałeś się, oglądałeś różne sprzęty znajdujące się w pomieszczeniu. Nie zauważyłeś nawet, gdy zaczepił cię Oak. Tak. On w własnej osobie.
- To ty pewnie jesteś Alex Burrows? - zapytał, po czym bez słowa pociągnął cię za rękę. - Wybrałem już trzy pokemony. Pamiętaj, będziesz mógł wybrać tylko jednego z nich - z czerwono-białych kulek wypuścił stworki. Wszystkie różniły się od siebie wyglądem i jak mogłeś podejrzewać - też charakterem. Profesor przedstawił pierwszego pokemona, który miał szansę otrzymać swojego trenera.
- To jest Gastly - stworek wyglądał, jak duch. Mimo swojego wyglądu sprawiał wrażenie bardzo uśmiechniętego i szczęśliwego. - Ten drugi to Shellder. A trzeci, Machop.